czwartek, 29 grudnia 2011

Rafał Janas, czyli pouczające rozmowy w samolocie

Podróże na wyjazdy samolotem bywają ciekawe. Dobra, nie jest to samo co wesoły wypad busem. Nie można sobie zrobić postoju na „zwiedzanie”, tudzież dokupienie alkoholu. Jednak plusem jest to, że czasami można spotkać kogoś ciekawego. Przykładowo do Turcji siedziałem koło Marka Sierockiego, który jak się okazało jest wkręconym wyjazdowiczem znającym niemal wszystkich ze „starej ekipy”.

Podczas mojego ostatniego lotu do Izraela miałem miejsce obok Rafała Janasa. Tuż za mną siedział natomiast Jacek Magiera. Obaj lecieli dzień później niż cała drużyna bo mieli jakieś szkolenie dla trenerów.„Magic” nie zapamiętał za pewne podróży z kibicami jako udanej. Cały samolot szybko dowiedział się czyim jest synem ;).

Panie Jacku proszę się nie gniewać, to były tylko takie żarty. Jest Pan legendą naszego klubu. Uwielbiamy Pana.  
Co do Pana Rafała to również nie było mu lekko. „To od tego Janasa?”, „To syn Janasa?” takie mało dyskretne pytania padały w kabinie  samolotu. 

Ja jako gatunek na wymarciu* wiedział kim jest Rafał Janas i czas w samolocie postanowiłem spożytkować na pouczającą rozmowę. Zawsze byłem na przykład ciekawy jak pracownicy klubu odbierają nas -  kiboli. Okazuje się , że dość pozytywnie. Oprawy się nawet podobają, chociaż jak usłyszałem, rzadko jest okazja aby się na nich skupić, zwykle zbyt wiele dzieje się na boisku. 

Zdanie młodego Janasa  na temat dopingu było zupełnie inne od tego co mówią sami kibice. „Wolelibyśmy aby fani reagowali na to co się dzieje na boisku. Te gwizdy na obrońcę PSV w ostatnim meczu – świetne! Zaraz zrobił 2 błędy!” – tłumaczył R.F. Fani natomiast zwykle cenią głośny, równy i niezależny od wyniku (sytuacji na boisku) śpiew. Najlepiej jedna pieśń jak najdłużej. Nie ma, że rzygamy hiciorem z Widnia, prawe ręce w górę!

Kto ma rację w tej kwestii? Trudno mi rozsądzić. Ja osobiście nie lubię gwizdania, już chyba lepiej jakoś ośmieszyć przeciwnika wymyślając głupią, niezbyt skomplikowaną, nafaszerowaną wulgaryzmami rymowankę. 

Później poruszyliśmy temat transferów i kondycji samej drużyny. Tutaj pojawiły się 2 tezy Pana Rafała:
1. Nie ufać mediom. (skądś to znam)
        2. Legii brakuje ogrania w europejskich pucharach. Nie ma co oczekiwać, że będziemy wygrywali z takim PSV. Różnicy klas się nie przeskoczy.
 
Panie Rafale więcej optymizmu.

Wkrótce potem pierwszy lot się zakończył. Panowie mogli odetchnąć i z ulgą wydostać się z maszyny pełnej podtykających butelki pod nos…

… z charakterystycznym „Za Legię się nie napijesz?”…

kibiców. Dziwnym trafem unikali nas podczas przesiadki w Budapeszcie i jakoś nie siedzieli koło nas podczas lotu Budapeszt - Tel Awiw. A szkoda, miałem jeszcze kilka pytań.

*interesuję się jeszcze piłką nożną, poza samym kibicowaniem

czwartek, 22 grudnia 2011

Ajax - AZ Alkmar, czyli kuriozalna decyzja

W pewnym zachodnim kraju, gdzie chuligaństwa nie ma, a oglądacze meczów stanowią większość...

nie to co w tej Polsce, gdzie sami chuligani i piromani stadionowi

... doszło do niecodziennego incydentu.

W Holandii, bo o tym kraju mowa, kibic Ajaxu wbiegł na murawę i zaatakował bramkarza AZ Alkmar. Ten, zachował się jak mężczyzna, czyli nie padł jak rażony piorunem, a przekopał delikwenta. Zrobiło się nie małe zamieszanie, a goalkeaper AZ dostał czerwoną kartkę.



Ta kuriozalna decyzja sprawiła, że trener AZ postanowił olać sprawę i kazał swoim piłkarzom zejść z boiska.

Decyzji co zrobić z tą sytuacją jeszcze nie podjęto. Rozsądek podpowiada, że walkower byłby nie sprawiedliwy, ale czy jakakolwiek federacja piłkarska w Europie jest sprawiedliwa?

wtorek, 20 grudnia 2011

Deportacji nie było i gorzkie piwo, czyli wyjazd do Izraela

Przez moją złamaną nogę nie pojechałem do Eindhoven ani Bukaresztu. Został mi kolejny (po Turcji) egzotyczny wyjazd - Izrael. Przed podróżą straszono nas jaki to tam jest terror, i że jedna "niepoprawna" piosenka zaskutkuje deportacją. Dziś mogę powiedzieć, że była to gruba przesada. 

Z policją w sumie nie było żadnych problemów. Poza sytuacją gdy przed meczem zabierali nam alkohol i wylewali na trawnik. Jak się okazało, o ile można swobodnie pić na ulicy, to w obrębie stadionu jest to zabronione. 

Podczas samego meczu nie mogliśmy za bardzo wyśmiewać się z wyznania naszych przeciwników więc postanowiliśmy wytknąć im ich poglądy polityczne. Ciekaw jestem czy gdyby ci ludzie żyli w Polsce w czasach stanu wojennego to czy dalej wywieszaliby podobne bzdury:


Piłkarze dali ciała, ale my bawiliśmy się całkiem nieźle. W końcu to my awansujemy do następnej rundy, w której zagramy ze Sportingiem Lizbona. Po meczu kibice Hapoelu zaprosili nas na "piwo". Wspólne picie nie wyszło im jednak na dobre... .

Poza samym meczem pozwiedzaliśmy trochę...

widok na Jerozolimę

Droga krzyżowa
i przymelanżowaliśmy na plaży...


Póżniej jeszcze tylko skrupulatna (bardzo skrupulatna) kontrola na lotnisku oraz zestaw pytań od pana z Mosadu i do domu. 

środa, 14 grudnia 2011

30 rocznica stanu wojennego, czyli Legia - Dynamo Tibilisi

13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny. Dla mieszkańców naszego kraju nic  już nie było normalne. Czołgi i wojsko na ulicach, aresztowania członków opozycji, godzina policyjna. W takich okolicznościach ciężko było myśleć o rzeczach tak błachych jak piłka nożna. A jednak... .

2 i pół miesiąca od wporwadzenia stanu wojennego Legia Warszawa grała w Pucharze Zdobywców Pucharów z Dynamem Tibilisi. Ponieważ tak duże zgromadzenie ludzi stanowiło dla ówczesnej władzy zagrożenie, na Łazienkowskiej 3 użyto wyjątkowych środków bezpieczeństwa.


fot. legialive


Jak widzicie środki naprawdę były wyjątkowe. Szczegółowe kontrole. Wojskowych prawie drugie tyle co kibiców. Przed trybuną uzbrojeni żołnierze. Wydawałoby się, że w takiej atmosferze nikt nie odważy się choćby pisnąć. Błąd! "Precz z komuną", "MO - gestapo" itd. niosło się po stadionie. Kibice nie po raz pierwszy (i nie ostatni) pokazali, że nie są grupą, którą da się łatwo kontrolować. 

Acha, Legia mecz przegrała, 1 do 0. 

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Koniec rundy jesiennej i Gran Derbi, czyli żółte kartki

Wczoraj Legia rozegrała ostatni mecz ligowy w rundzie jesiennej sezonu 2011/2012. Przed spotkaniem atmosfera była przednia: głośne śpiewy, fajerwerki i zawsze wesoła delegacja ze Szczecina.

O samy meczu mogę powiedzieć niewiele, bo ... nie było mnie na nim. Wiem tylko, że piłkarze Legii zaprzepaścili szansę na utrzymanie możliwie małej straty punktowej do Śląska. Teraz wynosi ona 4 oczka. Jest to tym bardziej bolesne, że Cracovia grała w osłabieniu. Żółtymi kartkami ukarano: Andraża Struna (2 - w efekcie czerwień), Bojana Puzigaća, Romana Grąziewicza, Vladimira Boljevića, Szymona Gąsińskiego.

Póżniej część fanów futbolu oglądało Gran Derbi. Dla odmiany wygrała Barcelona ;). Mimo, że Real strzelił gola już w 1 minucie. Jeżeli ktoś nie widział bramek to polecam poniższy filmik:

czwartek, 8 grudnia 2011

W liczbach, czyli koniec fazy grupowej Ligi Mistrzów 2011

2 – tyle drużyn z Manchesteru odpadło z Ligi Mistrzów w tym sezonie

6 lat temu  – wtedy ostatnio Manchester United nie wyszedł z grupy Ligi Mistrzów

50 - tylu kibiców FC Basel zaatakowało pub, w którym siedzieli kibice Manchesteru United

fot. Ultra Style / Facebook

22 – tyle goli straciło w fazie grupowej Dynamo Zagrzeb

20 – tyle goli w fazie grupowej LM strzeliła Barcelona

7 minut – tyle zajęło piłkarzowi Lyon’u,  Bafetimbiemu Gomisowi, strzelenie 3 goli ekipie z Zagrzebia

Bafetimbi Gomis, fot. igol.pl
 7 – tyle bramek straciło Dynamo Zagrzeb w meczu z Lyonem 

2 – dzięki takiej różnicy zdobytych bramek z Ligi Mistrzów odpadł Ajax Amsterdam

20 – tyle goli w fazie grupowej LM strzeliła Barcelona, jest to najlepszy wynik spośród wszystkich drużyn

18 – tyle punktów w fazie grupowej LM zdobył Real Madryt, co oznacza, że drużyna ze stolicy Hiszpanii wygrała wszystkie dotychczasowe mecze!

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Kontrowersyjna relacja, czyli bezkrytyczni kibice

Dziś rano dowiedziałem się, że moja ostatnia relacja z wyjazdu do Kielc wzbudziła sporo kontrowersje wśród kibicowskiej braci. Niektórym nie spodobały się moje krytyczne uwagi i zaczęło się poszukiwanie sprawcy tej "andrzejady".

Znalezienie mnie nie jest specjalnie trudne biorąc pod uwagę, że w zakładce "O mnie" podałem imię i nazwisko.Osobiście skontaktował się ze mną mój dobry znajomy, który zasugerował abym zmienił treść posta. Zrobiłem to, gdyż nie jestem osobą konfliktową i staram się unikać niepotrzebnych afer. Przyznaję też, że niektóre sprawy powinny zostać między nami (kibicami) i nie wszystko nadaje się do internetu.

Cała ta sytuacja nakłoniła mnie do refleksji. Kiedy jeszcze raz czytałem swój wpis zastanawiałem się czy naprawdę napisałem coś nie tak. Nie ujawniłem w końcu żadnych tajnych faktów. Nie wymieniłem nikogo z imienia i nazwiska. Opisałem jedynie incydenty, które moim zdaniem wpływają negatywnie na nasz wizerunek. Gdyby ktoś mnie o to zapytał w bezpośredniej rozmowie podtrzymałbym to wszystko co napisałem w "Wyjeździe na Koronę". Uważam, że gnębienie słabszych (w stosunku cały przedział na jednego) i kradzieże są niegodne kibica Legii (zresztą nie tylko Legii, każdego kibica). Sami powinniśmy to zwalczać. Tak samo jak zwalczamy chlejusów na sektorach. Inaczej dajemy tylko argumenty komercyjnym mediom, politykom i policji do jeszcze ostrzejszych ataków na nas.

Wiadomo, że w interesie nas wszystkich jest to aby kibicowanie w Polsce nie zostało zamienione na jedzenie hot dogów oraz trąbienie w wuwuzele. Wiadomo, że musimy być solidarni (sam zrzucałem się na amatorów promocji mimo, że tego nie popieram). Ale czy to oznacza, że powinniśmy być zupełnie bezkrytyczni? 

Podobno mój wpis przedstawił nas w negatywnym świetle, w oczach innych ekip. A czy one nie mają podobnych problemów? W Lechu, Widzewie czy Cracovii nie robią promocji i nie gnębią motyli?

Myślę, że umiejętność krytycznego spojrzenia na własne środowisko jest bardzo cenna. Nie jest to łatwe, ale gdy co jest nie tak wypada przyznać się do błędu. Nam - kibicom powinno zależeć na tym aby nasze środowisko było wolne od patologii. Czy nie po to organizuje się np. bezalkoholowe wyjazdy?

Jeżeli ktoś chociaż przez chwilę pomyślał, że na swoim blogu zajmuję się obsmarowywaniem kibiców to proponuję aby dokładniej zapoznał się z treścią poprzednich postów. Wydaje mi się, że lepiej gdy o kibicach pisze osoba, która faktycznie wie co mówi (a za taką osobę się uważam) niż jakiś gamoń, który czerpie swoją wiedzę z popularnych programów informacyjnych.
 
Dziękuję też osobom, które się za mną wstawiły i potwierdziły moją "kumatość" (chociaż powiem szczerze, że nigdy nie sądziłem, że ktokolwiek ją podważy).