czwartek, 29 września 2011

Legia - Hapoel, czyli kibicowanie szkodliwe dla zdrowia

Kibicem swojego klubu jest się zawsze i wszędzie. Nie zależnie od miejsca i czasu. Wyjazd do USA nie mógł mnie powstrzymać przed obejrzeniem meczu Legii z Hapoelem. A właściwie przeczytaniem... ralacji live. Dodatkowo wspierał mnie znajomy, który oglądał mecz w Warszawie i podsyłał mi krótkie informacje na jego temat.

Nie będę ściemniał, że emocje były takie same jak na stadionie. Szum oceanu i łagodna aura teoretycznie nie sprzyjają nagłym przypływom adrenaliny. Jednak bycie kibicem Legii (wszędzie) jest po prostu szkodliwe dla zdrowia. Radykalne zmiany nastroju...

od totalnej załamki, bo nic nie grają do euforii po golach Komorowskiego i Radovica

mogą przyprawić o zawał serca. Nie jestem lekarzem, ale to nie jest naturalny stan. Czy oni nie mogą wygrać gładko, 5 – 0? Czy zawsze muszę się tak denerowoać. A może właśnie o to chodzi? O emocje i walkę do końca. Nawet jeżeli będę przez to żył rok krócej to i tak chyba warto.

piątek, 23 września 2011

PSV - Legia, czyli relacja z wyjazdu

Była relacja sprzed telewizora teraz przyszedł czas na relację z wyjazdu. Tydzień po meczu z PSV publikuję tekst mojego kumpla - Żyły, któy był w Eindhoven. 

Do Holandii udawaliśmy się niestety na wyjazd w wersji „mini”, tzn. w środę wieczorem wyjazd, bez noclegu, mecz i od razu powrót... . Pierwszy raz musiałem jechać na tak krótki wyjazd zagraniczny i mam nadzieję, że ostatni raz....Droga w PL mija nam stosunkowo szybko, wśród rozmów na CB gdzie pól trasy legijne pojazdy przekazywały co myślą o Łodzi i Poznaniu oraz kierowcach z tych dwóch miastJ Niemiła niespodzianka spotkała nas na autostradzie niedaleko Nowego Tomyśla, ponieważ w wyniku jej zablokowania utknęliśmy o 1 w nocy w gigantycznym korku, który tworzyli niemal sami kibice Legii- nie zabrakło więc niespodziewanych spotkań ze znajomymi czy odpalanej pirotechniki. Tuż przed opuszczeniem naszych pięknych ziem zalewamy 45L benzyny w kanistry do bagażnika i można jechać dalej.

Po dojechaniu do Eindhoven już na wjeździe pokazują nam się specjalne oznaczenia wzdłuż ulic, które miały nas kierować na parking przeznaczony dla całej wycieczki z Polski. My nie chcąc zdawać się na łaskę lub niełaskę miejscowej policji jedziemy w swoją stronę i parkujemy na osiedlowej uliczce, gdzie rozbijamy mały obóz.

Kilka słów o mieście- tragedia! Nudne nie do wytrzymania, ciche i spokojne do tego stopnia, że idąc chodnikiem często byliśmy jedynymi ludźmi w zasięgu wzroku, nawet samochodów  prawie nie było! Najprawdopodobniej tak wygląda styl życia holendrów, choć kto wie, może wpływ miało na to wprowadzenie przez burmistrza miasta STANU WYJATKOWEGO związanego w wizytą najlepszych kibiców najlepszego klubu świata! Wprowadzono specjalne rozporządzenie, zapowiadano armie policjantów na mieście, wprowadzono prohibicję we wszystkich sklepach. Od środy do piątku nie wolno było nawet chodzić po ulicy z puszką w dłoni!

Rzeczywistość okazała się jednak mniej brutalna i tak naprawdę do samego meczu policji na mieście nie było praktycznie w ogóle. Za to w sklepach i restauracjach wisiały kartki „Alkohol zakazane”(pisownia oryginalna). Z czego jednak słynie Holania? Nieeeeee, nie z zielonego piwa lecz  innej zielonej używki Trzeba przyznać, że amatorów na nią nie brakowało a sława jest zasłużona.

Im bliżej było meczu tym bardziej miasto było pełne kibiców Legii, którzy przybywali z każdej strony- z kraju, z emigracji czy też z zaprzyjaźnionej Hagi gdzie duża część udała się na „wzmacnianie zgody”. Niestety w dniu emczu nie była prowadzona sprzedaż biletów na mecz- ani dla Polaków ani dla Holendrów. W wyniku tego meldujemy się na stadionie w sektorze w ok. 1600 osób, na innej trybunie 200 z wyrobionymi kartami kibica PSV i kupionymi wcześniej biletami oraz ok. 150 osobowa grupa, która nie mając możliwości wejścia została na parkingu. Na parkingu, na którym przygotowane było stoisko z jedzeniem, grał dj, sprzedawane było piwo i ustawiony telebim! Zatem warunki nienajgorszeJ Co ciekawe na sektor gości wpuszczani byliśmy specjalnym tunelem łączącym peron dworca ze stadionem.

Sektor wypełniamy oczywiście w komplecie choć trwa to do ok. 20 minuty meczu. Wieszamy kilkanaście flag a na wejście prezentujemy oprawę: 2 transparenty „Propably the best fans in the world” z sektorówką w kształcie kapsla od piwa i napisem Legia. Wszystko to podświetlone ogniami wrocławskimi i racami! Doping przez cały mecz można określić jako dobry lub bardzo dobry! Dodatkowo 2-3 razy zostaje odpalone spontanicznie piro a na koniec wieszamy podświetlaną ogniami folię z napisem Nigdy Sam.

Mecz niestety przegrywamy 1-0 ale doping i zabawa na sektorze kozak, miejscowi nie istnieli. Po meczu nasi dziękują nam za doping a my niedługo potem zostajemy wpakowani przez tunel to pociągu, którym po 500m dojeżdżamy na parking. Podsumowując- samo miasto i kraj wyjątkowo nudne i spokojne; kibicowsko przeciwnik okazał się żaden i był to występ jednego aktora; stadion mamy zdecydowanie ładniejszy. Szkoda jedynie tych, którzy poświęcili czas i pieniądze a przez brak biletów nie weszli....Bukareszt- nadciągamy!

sobota, 17 września 2011

PSV – Legia, czyli relacja sprzed telewizora

Niestety moja noga uniemożliwiła mi wyjazd do Eindhoven na pierwszy mecz Legii w Lidze Europejskiej. Musiałem zadowolić się oglądaniem w jednym z warszawskich pubów.

Oczywiście po kilku telefonach i sms-ach dowiedziałem się mniej więcej co działo się w Holandii. Jednak opisywanie tych wydarzeń jest trochę bez sensu. Zostawię to osobie, która faktycznie tam była. Ja mogę jedynie skrobnąć kilka słów na temat tego co działo się na boisku.

Napisałem „kilka słów”, bo działo się nie wiele. Legia grała tak jakby nie zależało jej na wygranej. Pierwsza połowa cała na straty. W drugiej, gdy Wojskowi przegrywali 1 do 0 zamiast rzucić się do ataku wyprowadzali nieudaczne kontry. Napad nie istniał. Najgroźniejsze strzały oddali obrońcy.

Najsmutniejsze jest to, że PSV było do ogrania. Drużyna z Eindhoven grała słabo i gdyby nie błąd Kuciaka…

tak, tak uważam, że stracony gol to jego wina, bo po cholerę się cofał zamiast pójść do boku?

… to mogłoby się skończyć na remisie. Szkoda zatem, że nie wykorzystaliśmy tej szansy. Z drugiej strony był to (przynajmniej teoretycznie) najtrudniejszy mecz w tej grupie. Tak więc przegrana to nie wstyd o ile legioniści lepiej zagrają w pozostałych spotkaniach.

środa, 14 września 2011

Remisy w hitach, czyli pierwsze mecze Ligi Mistrzów w sezonie 2011/2012

Dziś rozpoczęła się Liga Mistrzów. Na „dzień dobry” było kilka ciekawych spotkań, w których padły remisy.

Borussia Dortmund 1 - 1 Arsenal
Barcelona 2 - 2 AC Milan

Najlepszy stosunek bramkowy ma na razie Chelsea, które wpakowało Bayernowi Leverkusen 2 gole. APOEL Nikozja, który wyeliminował Wisłę wygrał (chyba dość nieoczekiwanie) z Zenitem St. Petersburg. 

Poniżej pozostałe wyniki: 
Racing Genk 0 - 0 Valencia
Olympiakos Piraeus 0 - 1 Marseille
FC Porto 2 - 1 Shakhtar Donetsk
Viktoria Plzen 1 - 1 BATE Borisov

czwartek, 8 września 2011

La Masia, czyli szkółka Barcelony w Warszawie

Barcelona otwiera w Warszawie oddział słynnej szkoły piłkarskiej. Co tu dużo gadać super sprawa i wielka szansa dla polskich dzieciaków. Może wreszcie się okaże, że w 40 milinowym kraju jednak ktoś potrafi grać w piłkę?

środa, 7 września 2011

Polska – Niemcy, czyli kto staje po stronie kibiców

Mecz Polska Niemcy bardzo mi się podobał. Fakty, że mogliśmy (a nawet powinniśmy) go wygrać . Fakt, że taka okazja do pokonania odwiecznego rywala może się nie powtórzyć.  Ale po prostu fajnie się go oglądało. Była sytuacja za sytuację, gol za gola. Kilku naszych piłkarzy…

niestety w tym bramkarz (wolałbym aby nie miał okazji do pokazywania swych umiejętności)

… pokazało, że jak chcą to potrafią zagrać na europejskim poziomie. Myślę, że w każdym choć na chwilę obudził się promyk nadziei przed Euro. 

Mecz z Niemcami jest dowodem na to, że jeżeli nasi piłkarze (z jakiegoś powodu)  nie odpuszczą sobie gry to możemy powalczyć podczas tego Euro. Nie mówię, że od razu wyjdziemy z grupy, ale sama świadomość, że ostatnie spotkanie może wreszcie nie będzie formalnością jest bardzo przyjemna. 

Obok pięknego widowiska razi głupota niektórych osób odpowiedzialnych za piłkę nożną w tym kraju. Krojenie flag, brak zgody z jednymi z najlepszych w kraju, kibicami Lechii Gdańsk to przejaw kompletnego braku wyczucia ducha tej gry. Bo jak inaczej nazwać brak szacunku dla gospodarzy meczu – mieszkańców Gdańska , którzy w dużej mierze tworzą cały klimat.

Tak więc wygląda na to, że konflikt na linii fanatyczni kibice – modern football & friends trwa. W konflikt ten angażują się  tymczasem różne osoby:



Poza piłką nożną jestem również fanem muzyki. Zespół Grupa Operacyjna uważam za słaby i zdania nie zmienię, nawet po tym teledysku. Nie przyłączam się również do nawoływania aby nie chodzić na mecze. Hasło „ Pusty stadion" wolę zamienić na „Róbcie co chcecie nas się stąd nie pozbędziecie”.

niedziela, 4 września 2011

Futbol, w teledyskach hip hopowych, czyli europejska specyfika

Jakiś czas temu opublikowałem wywiad z warszawskim raperem Eldo, który opowiadał o swojej drugiej pasji obok muzyki, futbolu. Motyw piłki nożnej czasami przewija się w klipach z tego gatunku. Raperzy zarówno grają z kolegami z branży…



… jak i trenują i zdobywają puchary (od  3:20 min.)



To taka nasza europejska specyfika. Amerykańscy raperzy jarają się koszem u nas piłką nożną. Fajnie, że ta kultura nie została bezmyślnie przeszczepiona. 

Na koniec kawałek programu z ulubionej stacji telewizyjnej każdego kibica. WSZ rozmawia z Pele (Molesta Ewenement), który m.in. odpowiada na pytanie czy zagrałby koncert podczas Mundialu w Korei i Japonii . Jakość niestety podła.

Polska – Meksyk, czyli CISZA

Nie zwykłem pisać relacji ze spotkań, których nie widziałem. A ostatniego meczu Polaków po prostu nie chciało mi się oglądać. Widziałem jedynie krótkie fragmenty. Podobno grali nieźle, była jakaś czerwona kartka i zmarnowana sytuacja Adriana Mierzejewskiego.

Moją uwagę zwróciło jednak coś zupełnie innego. Panująca na trybunach CISZA. Fakt, że gdy już oglądałem ten mecz to nie działo się nic ciekawego (co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że lepiej odpuścić to „widowisko”), ale doping powinien być niezależny od wyniku. Mecz obok meczu, tak to rozumiem. Takie podejście pozwala cieszyć się futbolem nawet kiedy spotkanie to dno.

Od dawna ubolewam nad tym jaka atmosfera panuje na meczach kadry jednak odnoszę wrażenie, że tym razem było wyjątkowo źle.