Kolejna recenzja angielskiej książki o kibicach. Tym razem autorem jest Cass Pennant czarnoskóry lider legendarnej ekipy Inter City Firm z West Hamu Londyn.
Konwencja tej książki jest zupełnie inna niż w przypadku Hoolifana i Niesfornych lat... . Poza częściami napisanymi przez autora jest również dużo wstawek innych osób z I.C.F.. Pennant przez kilka lat zbierał materiały przeprowadzając wywiady ze swoimi kuplami. Z jednej strony jest to fajne, bo dostajemy kilka relacji z jednego wydarzenia co pozwala lepiej zrozumieć co tam naprawdę się działo. Z drugiej strony książka nie ma polotu i czasami czyta się ją jak nudanwy reportaż.
W przeciwieństwie do bandy The Blues I.C.F. wcale nie wzbudzili mojej sympatii. Szczerze mówiąc straszliwe z nich buce. W Congratulations... czytamy ciągle kogo to nie zlali i że nie bali się nikogo.
Z pewnością Pennant był bardziej wpływową postacią w West Hamie niż King w Chelsea. A już na pewno bardziej charakterystyczną. Jako, że był jednym z nielicznych czarnych chuliganów szybko stał się rozpoznawalny dla innych kibiców i policji. Niestety autor tylko prześlizgną się po tym temacie w rozdziale "Czarne młoty". Na pewno niejednokrotnie spotkał się z jakimiś rasistowskimi wyzwiskami i ta kwestia musi być dla niego trudna (nawet jeżeli w książce twierdzi, że tak nie jest).
Podsumowując książka Pennanta była najgorszą śpośród tych, które ostatnio przeczytałem. Facet może potrafił się bić, ale Hemingwayem to on nie jest. W nie najlepszym świetle przedstawił też kibiców. Po lekturze Congratulations... można odnieść ważenie są to chamowaci cwaniaczkowie, a chyba nie chcemy aby tak nas odbierano
Inna sprawa, że niektóre wywody autora zupełnie mnie nie interesowały. Może kogoś ciekawią koneksje brytyjsiej sceny Oi! z chuliganami piłkarskimi, ale mnie nie. Sorry.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że momentami poniosła autora fantazja.
W przeciwieństwie do bandy The Blues I.C.F. wcale nie wzbudzili mojej sympatii. Szczerze mówiąc straszliwe z nich buce. W Congratulations... czytamy ciągle kogo to nie zlali i że nie bali się nikogo.
Jako osoba, zawsze działająca w tylnych szeregach, byłem ciekawy, czy Bill szanuje swoich wrogów. (Mowa o Billu Garnderze jednym z liderów I.C.F.). Oto co sam mówi na ten temat: Moja odpowiedź brzmi: żadnego z nich. Nikogo indywidualnie - wszyscy byli cienkimi Bolkami.
Szczytem wszystkiego jest rozdział zatytułowany "ICF a reprezentacja":
Kibiców WHU obowiązywała niepisana zasada, mówiąca o działaniu wyłącznie na własną rękę, bo nikomu innemu nie można ufać. A poza tym uważali, że żadna inna ekipa nie dorasta im do pięt.
Panowie odrobinę pokory... .
Z pewnością Pennant był bardziej wpływową postacią w West Hamie niż King w Chelsea. A już na pewno bardziej charakterystyczną. Jako, że był jednym z nielicznych czarnych chuliganów szybko stał się rozpoznawalny dla innych kibiców i policji. Niestety autor tylko prześlizgną się po tym temacie w rozdziale "Czarne młoty". Na pewno niejednokrotnie spotkał się z jakimiś rasistowskimi wyzwiskami i ta kwestia musi być dla niego trudna (nawet jeżeli w książce twierdzi, że tak nie jest).
Jestesmy swiadkami rozwoju literatury (z gory bardzo przepraszam tych, ktorzy uwazaja, ze ksiazki pisane przez kibicow o kibicach do literatury nie naleza, uwazam, ze naleza jak najbardziej, moze nie takiej z najwyzszej polki, ale jednak) poswieconej kibicom, dotyczacej spraw kibicowskich i czesto przez samych kibicow pisanych. W tym tkwi ich slabosc (nieco szorstki warsztat autorow, moze malo zgrabne sformulowania), ale tez ich sila - bez wzgledu na to co myslimy o kibicach (generalizuje!), to wlasnie sila tego typu ksiazek polega na tym, ze pisza ja "swiadkowie z pierwszej reki", osobnicy ktore zyja i oddychaja sprawami tego srodowiska, trudno o bardziej zblizony do rzeczywistosci przekaz. Choc, oczywiscie, dla osob z zewnatrz sposob myslenia i poglady na sprawy swiata tego wyrazane przez kibicow-autorow moga byc powalajace... Ale to juz zupelnie odrebna historia :)
OdpowiedzUsuń29 years old Geologist II Aarika Wyre, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Poi. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Mercedes-Benz 300SL. zobacz
OdpowiedzUsuń