sobota, 15 października 2011

Szkółka Barcelony w Warszawie, czyli inne spojrzenie

Jakiś czas temu pisałem o tym, że Barcelona otwiera szkółkę piłkarską w Warszawie. Wydźwięk mojego posta był jak najbardziej optymistyczny. Wczoraj miałem okazję odbyć rozmowę, która pozwoliła mi inaczej spojrzeć na tą sprawę. Gdałem chwilę z człowiekiem, który na codzień zajmuje się trenowaniem młodzieży i jego uwagi wydały mi się dość celne.

No tak na 11 koszulek 2 Barcelony, fot. podlasie24.pl
 
  Barcelona zrobiła w sumie niezły interes. Poza marką nie daje bowiem nic. Boiska, trnerzy, kasa są polskie. Skąd kasa? No cóż trzeba było zabrać trochę z innych miejsc takich jak dopłaty do pensji trenerów w małych klubach, których nie stać na płacenie porządnych pieniędzy szkoleniowcom. Powiedzmy, że jak komuś się w domu nie przelewa to nie wyśle dziecka do szkółki Barcelony. Zyskali zatem lepiej sytuowani, a dokładniej dzieciaki lepiej sytuowanych. Biedniejsi są skazani na trenera wolontariusza. 

Przykładamy rękę do rozwoju klubu, który jest rozwinięty chyba najbardziej na świecie. Dlaczego zatem nie promujemy jakiejś polskiej szkółki? Nie zrobimy z marki z Legii, Lecha czy Wisły? Czy już na zawsze chcemy być w kategorii "marne kluby, które raz na ruski rok wygrają jakiś mecz w drugorzędnej
Lidze Europejskiej". Chyba zależy nam na tym aby kiedyś, w końcu grali u nas naprawdę dobrzy zawodnicy.

Jak już napisałem jeżeli ktoś liczył na to, że jak wyśle dziecko do szkółki Barcy Varsovie to będzie ono trenowało z człowiekiem, który jest uczniem Guardioli to się grubo myli. Trenerzy są polscy, co oczywiście nie zanczy, że gorsi, ale podobno...

tak słyszałem

... też nie wybitni.

Podsumowując nie uważam, że był to zly pomysł, ale powstrzymywałbym "hura optymizm" widoczny w mediach. Efekty zobaczymy po kilku latach. Jeżeli ci młodzi piłkarze pomogą kiedyś sięgać reprezentacji po najwyższe cele to mi to bardzo odpowiada. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz