poniedziałek, 3 października 2011

Legia - Hapoel, czyli o braku nieodpowiednich okrzykow, prowokacyjnej oprawie i elegnackim walczyku

Podobnie jak w wypadku meczu z PSV po czasie zamieszczam relacje osoby, ktora osobiscie byla na spotkaniu z Hapoelem. Tym razem nie jest to stadionowy wyjadacz (a tak wlasnie mozna nazwac mojego kumpla Zyle), ale kolezanka, ktora na mecze chodzi od niedawna.

Na temat piłki nożnej to bym wolała się nie wypowiadac bo się nie znam - generalnie pierwsza polowa była dramatyczna, w drugiej ruszyli się i były efekty. Kibice gości byli bardzo nieliczni, ale mieli jakieś tam flagi i  bęben, nawet przez sekunde go słyszałam. Oprawa Legii  troche prowokacyjna, ale ultrasi nie przekroczyli granicy dobrego smaku, mi się podobała. Sam napis fajny, ale niestety tego ze tam jest zamaskowana twarz z kartoników nie było zbyt dobrze widać. Na szczęście nie słyszałam ani razu jakichś nieodpowiednich okrzyków - nic o gazie i tych sprawach wiec jestem dumna z postawy Legionistów. Doping był zajebisty, nawet moja trybuna wschodnia pod koniec stała i kibicowała i małego walczyka elegancko odtańczyła. Mało nie dostałam zawału z powodu nagłych zwrotów akcji i nadmiaru emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz