piątek, 30 lipca 2010

Arsenal szuka bramkarza, czyli o tym dlaczego polscy piłkarze mają problemy w zagranicznych klubach

Aj, szkoda mi cholera Łukasza Fabiańskiego, świetny, młody bramkarz, który koniecznie chciał grać w jednym z najlepszych klubów na świecie. Efekt jest oczywiście taki, że wcale nie gra, a co gorsza jego pracodawca Arsenal Londyn wyraził zainteresowanie Federico Marchettim, co oznacza, że zwiększy się konkurencja w polu karnym „Kanonierów”. Jeżeli transfer dojdzie do skutku poza Almunią, będzie jeszcze jeden człowiek na drodze do wymarzonej dla Łukasza pozycji w angielskim klubie.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Łukasz Fabiański sam postawił się w tej trudnej sytuacji. Podobnie, jak wielu jego rodaków chciał opuścić boiska Ekstraklasy i pójść „ o krok dalej”. W przypadku Fabiańskiego były to nawet dwa kroki. „Fabian” przesiadł się ze skutera na ścigacz, pomijając etap zwykłego motoru. Jednak, zamiast pędzić po autostradach Premier League stoi w miejscu. Patrząc na sprawę w ten sposób, dużo sensowniejszy wydaje się być ruch Janka Muchy, który od przyszłego sezonu będzie grać w Evertonie, ligowym średniaku, który raczej nie walczy o mistrza Anglii. Ważne, że będzie grać, a nie siedzieć na ławce, a z Evertonu zawsze łatwiej przejść do lepszego klubu niż z Legii.

W przypadku doświadczonego Jurka Dudka można zrozumieć dlaczego poszedł do Realu Madryt, gdzie nie miał szans gry, gdyż każdy wie, że gwiazdą tego klubu jest Iker Casillas – chodziło o kasę i emeryturkę w dobrym klubie (nad czym ubolewam, gdyż widzę tu pewien brak ambicji). Pamiętajmy jednak, że wcześniej, jeszcze przed Liverpoolem grał on w solidnej firmie – Feyenoordzie Rotterdam.

Łukasz Fabiański trochę się przeliczył i jeżeli tak dalej pójdzie niedługo będzie musiał rozglądać się za nowym klubem. Albo, jak inny niespełniony gwiazdor, Euzebiusz Smolarek (od nowego sezonu piłkarz Polonii Warszawa), wróci do polskiej ligi.

Z informacji transferowych nie związanych z Polakami –osobiście jestem w szoku. Raul w Schalke 04. No, no. Wiem, że ostatnio nie łapał się do pierwszego składu, ale osobiście myślałem, że to niemożliwe, aby legenda „Królewskich” opuściła klub z Madrytu. Jak widać nie ma rzeczy niemożliwych... .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz