piątek, 17 lutego 2012

Legia – Sporting; czyli o niskich cenach, Pucharze, który może nie być nasz i śnieżkach

Wydawałoby się, że zapamiętamy ten mecz ze względu na mróz i (liczyłem na to) wygraną Legii z lepszym rywalem. Jeżeli chodzi o pierwszy element to tak, było zimno, ale odpowiednia ilość napojów „energetycznych” pozwalała przetrwać temperatury. Udało się też prawie wygrać, gdyby nie rewelacyjny strzał Santosa.

Można wręcz powiedzieć, że z początku Sporting się Legii przestraszył. Niestety w drugiej połowie piłkarze Macieja Skorży stanęli i oddali inicjatywę rywalom. Portugalczycy często wbiegali w nasze pole karne i o ile gol Gola (!) wprawił trybuny w szał to w 88 minucie nikt nie miał wątpliwości, że wielka szansa przeszła koło nosa. Śpiewanie „Puchar jest nasz” wychodziło w tym kontekście co najmniej dziwnie.

Nachalna komercja wdziera się na stadion Legii od dawna. Najlepiej świadczy o tym fakt, że nie jest to już stadion Legii, a Pepsi Arena.

W sumie nie prawda, bo na przykład dla mnie zawsze to będzie „Estadio”, a dla Warszawy (za sprawą uchwały UM Warszawa) Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. Marszałka Józefa Piłsudskiego

Ale załóżmy, że próbuje się wdzierać. Wdarła się na pewno na mecz ze Sportingiem. „Codziennie niskie ceny” ryczało z głośników stadionu na Łazienkowskiej. Co ciekawie kibice z Żylety to podłapali. Może osoby te robią zakupy w Biedronce?

fot. wizartreklama.com.pl

Zawsze zastanawiam się jak dany mecz zapamiętują piłkarze. Bramkarz Sportingu z pewnością zapamiętał masę śnieżek, którymi był obrzucony. Cóż mogę powiedzieć niech się cieszy, że z taką samą częstotliwością nie leciały w niego petardy. 

P.S. Dostał tylko jedną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz