piątek, 28 stycznia 2011

Naczelny kibol RP, czyli co się stało na stadionie Lecha

Na portalu Gazeta.pl pojawił się artykuł o tytule „Naczelny kibol RP”. Przedstawiono w nim sytuację jaka miała miejsce na meczu otwarcia odnowionego stadionu w Poznaniu. Otóż doszło do utarczki między jakimś przypadkowym facetem, a przedstawicielem chuliganki Lecha. Nie doszło do bijatyki, ale nieszczęśnik został opluty, podobnie jak jedna z kobiet, które próbowały załagodzić sytuację (w artykule napisano, że była to najprawdopodobniej żona poszkodowanego).

Ponieważ film pochodzi z monitoringu nie ma w nim głosu i trudno stwierdzić o co właściwie poszło. Z mojego stadionowego doświadczenia wynika, że delikwent najprawdopodobniej nie chciał śpiewać lub po prostu będąc „niedzielnym kibicem” zasiadł w sektorze dla najbardziej zagorzałych fanów Kolejarza.

Muszę przyznać, że nie rozumiem dlaczego przedstawiciel chuliganki opluł tego faceta, strasznie go przy tym upokarzając. Mógł mu po prostu wypłacić tak zwanego „liścia” i tyle. Ktoś powie, że to skandal, że nie można nikogo bić nawet jeśli złamie niepisane reguły panujące we wspólnocie (w tym przypadku we wspólnocie kibiców). Może i jest to skandal, ale facet miał wybór usunąć się albo zostać i mieć problemy. Na stadionie jest miejsce dla KAŻDEGO, ale to nie oznacza, że każdy może usiąść gdzie chce. Może się to nie podobać, ale takie są realia. To trochę tak jakby na czyimś ślubie usiąść w pierwszej ławce, która tradycyjnie przeznaczona jest dla rodziny. Nikt normalny tak nie robi. Jak jesteś na meczu pierwszy raz, nikogo nie znasz, a w dodatku przyszedłeś z żoną i dziećmi (na filmiku widać też jakieś dzieci) to polecam odpowiednik legijnej „krytej”, a nie młyn!!!

Co do zachowania gościa z LPH to świadczy ono o ewidentnym braku kultury. Nie mówiąc już o tym jak zachował się wobec interweniujących kobiet. Niezależnie od tego co one mu powiedziały nie miał prawa ich opluwać i być wobec nich agresywny. Pokazał w ten sposób, że ekipa kibicowska Lecha Poznań to zwykłe buraki. Bo jeżeli jeden z liderów zachowuje się w ten sposób to co dopiero szeregowy kibic.

Nie da się jednak ukryć, że główny bohater zajścia był niezłym kretynem, bo jakikolwiek instynkt samozachowawczy powinien mu podpowiedzieć, że po pierwszej „reprymendzie” słownej należy zniknąć. Nie zrobił tego i wyszło jak wyszło. Żal mi tych kobiet, z którymi przyszedł, bo naraził je na nieprzyjemności.

Co jeszcze można napisać? Niepotrzebne emocje. Woda na młyn Wyborczej. Kolejny argument za tym, że na stadionach jest niebezpiecznie i nie można przyjść z całą rodziną. A przecież to nie jest prawda. Na koniec przytoczę takie stare kibicowskie powiedzenie „tylko szmata bije brata”. Pamiętacie to jeszcze?

Filmik można zobaczyć na stronie portalu, o którym wspominał na początku wpisu. Nie załączam linka, bo nie chcę go tutaj reklamować. Kto będzie chciał zobaczyć ten sobie znajdzie.

środa, 26 stycznia 2011

Na chybił trafił, czyli jak niszczy się ruch kibicowski w Paryżu

Kilka dni temu przeczytałem na portalu igol.pl ciekawy artykuł o kibicach Paris Saint -Germain. Ponieważ drużyna ze stolicy Francji od lat jest jedną z moich ulubionych wiedziałem, że znajdę w nim dla siebie coś interesującego. Jak już przebrnąłem przez średnio ciekawy fragment o transferach, dramatycznych meczach itp. dotarłem do akapitu dotyczącego fanów paryżan. O ile wiedziałem, że w PSG władzę dzielą między siebie dwie grupy kibicowskie: Boulogne Boys  i Auteil, to zaskoczył mnie plan jaki wdrożył zarząd klubu, aby ten podział zlikwidować. 


 
Jak wiadomo (albo i nie wiadomo) pomiędzy obiema ekipami stosunki są mało przyjazne. W praktyce wygląda to tak: kogo jest więcej ten prowadzi doping na danym wyjeździe. Taka sytuacja może dziwić polskich kibiców, którzy są przyzwyczajeni do współpracy poszczególnych grup w obrębie klubie. Jednak w zachodniej Europie takie sytuacje nie są rzadkością. Miałem okazję się o tym przekonać podczas wizyty w Turynie gdzie rywalizują między sobą dwie grupy Juventusu Drughi i Tradizione. Jak powiedział mi kibic … Torino FC „jedni śpiewają swoje, a inni coś zupełnie innego”. Jednym słowem niezły bałagan, o czym miałem okazję się przekonać podczas samego meczu. Generalnie przez większość spotkania na stadionie panował szum, który był głośniejszy lub cichszy w zależności od tego jak szło piłkarzom Starej Damy.

Wracając jednak do zarządu PSG i jego pomysłu. Polegał on na tym, że każdy kibic, który kupuje bilet na mecz, nie może wybrać dowolnego miejsca, a będzie je za niego losował komputer. Tak więc ekipy uległy naturalnemu (losowemu) wymieszaniu. Oczywiście taki stan rzeczy sprawił, że bardzo utrudniona stała się organizacja jakiejkolwiek oprawy. Aby to było możliwe ultrasi muszą być w grupie żeby czuwać nad tym czy choreografia jest realizowana należycie. Podobnie jest z organizacją porządnego dopingu. Wiadomo, że lepiej to wyjdzie jak obok siebie stanie 1000 najbardziej zagorzałych kibiców i wspólnie będą śpiewali intonowane przez wodzireja piosenki. Rozproszeni po całym stadionie stworzą co najwyżej kilkunastoosobowe grupki, efekt raczej mizerny.  



No ale za to na stadionie jest spokój, a o to przecież chodziło. A fanatycy PSG? Eeee tam, jak zarząd podziała jeszcze trochę za kilka lat nikt nie będzie o nich pamiętał.

wtorek, 25 stycznia 2011

Śmierć kibica Cracovii, czyli kto chodzi na mecze w Polsce?

Specjalnie piszę ten tekst kilka tygodni po tragicznym wydarzeniu. Nie będę pisał jak było, bo to każdy już pewnie słyszał tysiąc razy w wiadomościach, czytał na portalach kibicowskich czy w gazetach. Śmierć jednego z liderów kibiców Cracovii wywołał medialną burzę. Ponieważ było wiadomo, że wzmianki o maczetach, nożach, chuliganach, kibolach czy pościgu po krakowskim osiedlu przyciągną uwagę widzów i czytelników, dziennikarze ochoczo żonglowali nimi przeplatając tu i ówdzie materiałami z miejsca zbrodni. Nie do końca jest to na rękę policji, która wolałaby tonować nastroje. W szczególności, że brana jest pod uwagę hipoteza zakładająca, że w cale nie chodzi o walki kibiców, a o porachunki gangsterskie.

Czy gangsterzy chodzą na mecze piłki nożnej? Tak, bo na mecze chodzą bardzo różni ludzie. Siłą rzeczy część tłumu na meczu stanowią osoby, które zarabiają pieniądze w nielegalny sposób. Ponieważ są to osoby o silnych charakterach... 

silnych w sensie dominujących, bo nie mam tu na myśli siły woli czy mocy powstrzymywania się od złych uczynków

kibice Cracovii

... zazwyczaj odgrywają w swoich klubach istotne role. O ile oczywiście są aktywni w życiu kibicowskim. Wiem, że na Legii też tak jest. Czy sprawia to, że czuję się zagrożony? Nie, bo zupełnie nie interesują mnie ich zajęcia i vice versa. Na trybunach jest miejsce dla mnie i dla nich. Każdy ma swoją rolę. Co ciekawe śmiem twierdzić, że żaden z nas nie potrafiłby naprawdę dobrze wykonywać roli tej drugiej osoby. 

Możliwe jest, że kibic Cracovii umarł za sprawy nie związane z piłką. Czy powinno się zatem walczyć o wyplenienie osób z półświatka ze stadionów? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Mogą być to przecież ludzie niezwykle istotni dla ruchu kibicowskiego w danym klubie. Ktoś powie, że na pewno można ich zastąpić „kimś porządniejszym”. Moim zdaniem nie do końca. Nie wykluczone, że pełnią w swoich klubach rolę osób, które organizują mecze wyjazdowe czy inne sprawy. Jeżeli zakładamy, że gangsterzy przychodzą na stadiony w całym kraju to trudno żeby na rozmowy z nimi jakiś klub zaczął wysyłać osoby z innej bajki. Takie zachowanie ograniczyłoby dostęp fanów danej ekipy do świata kibicowskiego. Na to nie godzi się żaden kibic, więc tym samym godzi się na gangsterów.

sobota, 22 stycznia 2011

Nike Academy, czyli jak w ładny sposób pokazywać piłkę nożną

O samym projekcie firmy Nike nie chcę się za bardzo rozpisywać. Więc w skrócie, chodzi o to aby odkryć młode talenty piłkarskie. Rekrutację prowadzono na całym Świecie, również w Polsce. Piłkarze wyjeżdżają w różne miejsca i grają masę sparingów z rezerwami lub młodzieżówkami klubów europejskich. Są oglądani przez wielu trenerów i skautów.  Poddawano ich nawet pomiarom przy wykorzystaniu specjalistycznego sprzętu. Sprawdzono m.in. szybkość ich startu do piłki oraz wysokość wyskoku. Nagrodą dla kilku najlepszych ma być kontrakt z klubem Premier League.

fot. archersmark.co.uk

To o czym chciałbym tu napisać to materiał filmowy jaki zrealizowano podczas tego projektu. Powstało w sumie kilkadziesiąt filmików różnej długości. Są one promowane w Internecie na Facebooku i YouTubie. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się je ogląda. Piłka nożna jest tam przestawiona wyjątkowo ładnie. Dużo ciekawych ujęć, ciekawy montaż (nie tylko opierający się na teledyskowych szybkich ujęciach) i fajna elektroniczna ścieżka dźwiękowa. Sceny z gier, treningów czy badań przeplatają się z wywiadami z trenerami i zawodnikami. Pojawiają się również wypowiedzi ze strony znanych byłych i obecnych piłkarzy. Tak więc możemy zobaczyć m.in. Rafaela van der Varata, Patrice'a Evra'ę, Luisa Figo czy Leo Ferdinanda. 

Nie mam wątpliwości, że chodzi w tym wszystkim głównie o promocję firmy Nike. W filmikach ciągle pojawiają się jakieś nowe buty, zawodnicy przechadzają się pod miastach europejskich w dresach tej firmy. Jednak jeżeli chodzi o kategorię „2 – 3 minutowe filmiki reklamowe” to wyszło naprawdę super. Poniżej wkleiłem 2 z nich, które najmocniej przykuły moją uwagę.



czwartek, 20 stycznia 2011

Izrealski piłkarz w Wiśle, czyli czy polscy kibice to antysemici?

Jak poinformował Przegląd Sportowy drużynę Wisły Kraków ma zasilić piłkarz z Izraela niejaki Maor Melikson. Transfer ten wywołał burzę w izraelskich mediach (no może nie burzę, ale przynajmniej solidny deszcz). Czołowe gazety ostrzegają „Nie jedź do Polski, bo tam są antysemici i rasiści.” Wisłę nazwano nawet „najbardziej antysemickim klubem w Polsce”.

Pojawiły się, co prawda wzmianki o Cracovii, która została założona przez żydów, a jedna z grup kibicowskich tego klubu nazywa się „Jude Gang”, jednak to nie pomogło stolicy małopolski (od dziś siedlisku rasizmu i antysemityzmu). Trudno mi powiedzieć skąd izraelscy dziennikarze wzięli te bzdury. Jeżeli już to coś takiego można było napisać to o Lechii Gdańsk lub Legii Warszawa, która zapożyczyła od zaprzyjaźnionego Den Haag’u hit „Hamas…” i śpiewa go regularnie podczas meczów z Łódzkim Widzewem.

O tym jak to jest z tym antysemityzmem na polskich stadionach pisałem już kiedyś wcześniej. To, że ktoś wyzywa kibiców Widzewa od żydów nie oznacza, że pobije piłkarza z Izraela. Chodzi o upokorzenie kibiców innej drużyny. Oczywiści pewne przyśpiewki mogą być dla osób wyznania mojżeszowgo, co najmniej nieprzyjemne, ale czy trzeba od razu odradzać przyjazd do naszego kraju? W końcu to samo można by poradzić polskim grajkom, którzy mają biegać po boiskach Bundesligi. Mogą tam przecież usłyszeć, że są „polskimi złodziejami”, a jeżeli ich gra będzie słaba właściciel klubu może ich rozstrzelać. Czemu nie? Zatem Robercie Lewandowski i Jakubie Błaszczykowski co z tego, że macie realne szanse na zdobcieć mistrza Niemiec, uciekajcie z tego nazistowskiego kraju!

A tak na serio to moim zdaniem izraelski piłkarz nie musi się obawiać pobytu w naszym kraju. Jedyne, co go może nieprzyjemnie rozczarować to pogoda, bo z tego, co wiem w Izraelu jest o wiele cieplej niż u nas. Ale skoro brazylijscy i afrykańscy piłkarze dali radę to i on jakoś przeżyje.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

„Real, la película”, czyli film o Realu Madryt

Po raz pierwszy na moim blogu piszę o filmie, który dotyczy drużyny z Hiszpanii. W sumie to dość dziwne zważywszy na to, że 2 kluby z tego kraju, Real i Barcelona mają bardzo wielu fanów i wyjątkowo barwną historię (nie tylko wzajemnych spotkań).


„Real, la película” jak tytuł wskazuje dotyczy ekipy z Madrytu. Film składa się z 5 historii kibiców tej drużyny. Pochodzą oni m.in. z Japonii czy Stanów Zjednoczonych. Część z nich jest prawdziwa, część to czysta fikcja. Są także sceny z treningów i meczów „Galacticos”.

W filmie można również zobaczyć piłkarzy takich jak Zidane, Beckham, Owen czy Ronaldo (ale nie Cristano, który obecnie gra w Realu). Trzeba przyznać, że zrealizowano go w okresie gdy Real miał chyba najlepszą „pakę” na Świecie. Szczególnie jeżeli chodzi o atak, to aż roiło się tam od talentów, dla których nie do końca było miejsce. Sytuacja gdy Owen siedzi na ławce rezerwowych to piłkarska zbrodnia. Z drugiej strony co, nie dać grać Raulowi czy Gutiemu? Ach ciekawe to były czasy. Wiem, że film można obejrzeć na stronce iplex.pl. Poniżej trailer.

sobota, 15 stycznia 2011

Merseyside derby, czyli derby Liverpoolu

Miałem nie pisać tak często o lidze angielskiej, ale o po prostu muszę wrzucić swoje 3 grosze na temat tego meczu. W sobotę Liverpool podejmie lokalnego rywala Everton. Co ciekawe obie drużyny mają tyle samo punktów i zajmują odpowiednio 13 i 12 miejsce w Premier League. 

W Mayside derby, jak nazywane są mecze Liverpool’u i Everton’u, dotychczas częściej górą był Liverpool. Przewaga ta jest jednak niewielka, bo biorąc pod uwagę wszystkie rozegrane mecze to tylko 85 do 66. W tym sezonie delikatnie mówiąc im nie idzie, co jak pisałem wcześniej skończyło się zmianą trenera. Październikowy mecz pomiędzy tymi drużynami, rozegrany na Goodison Park zakończył się zwycięstwem Evertonu 2 do 0. Jednak jutro grają na Anfield Road, poza tym to są derby i obie ekipy na pewno się ostro zepną. Co może, jak to już bywa w meczach pomiędzy oboma klubami, zaskutkować dużą liczbą kartek i małą liczbą goli. 


Co do kibiców to czytałem, że jest jakiś pakt, podobny do tego, który panuje w Mediolanie. W dużym skrócie w czasie derbów się nie leją. Podobno w Liverpoolu panuje wtedy rodzinna atmosfera, jest przyjemnie i bezpieczne. Szczerze mówiąc nie znalazłem żadnych materiałów, które by temu zaprzeczały. Co ciekawe fani obu drużyn nie należą do najspokojniejszych, co widać na filmikach poniżej



czwartek, 13 stycznia 2011

„11” Ekstraklasy 2010 roku, czyli piłkarze Legii nie zachwycają

Skoro już piszę o tych „11” to wspomnę też o tej wybranej przez PZPN. Polski Związek … wiadomo czego wybrał skład najlepszych (ich zdaniem) polskich piłkarzy w 2010 roku. Trudno mi, jako warszawiakowi, nie zauważyć, że wśród nich zabrakło reprezentantów Legii. Nie mogę za bardzo kłócić się i wymagać aby kogoś z Wojskowych wyszczególniono, bo chyba faktycznie … nie ma kogo. 

Dodatkowo wybierano piłkarzy w wielu kategoriach indywidualnych. Najlepszy w Ekstraklasie był zdaniem „ekspertów” Tomasz Frankowski. Spośród reprezentantów naszego kraju wyróżniono Błaszczykowskiego i zdziwiłbym się gdyby był to kto inny. Cieszy mnie fakt, że za najlepszego młodego piłkarza I ligi uznano Jakuba Koseckiego. Mam szczerą nadzieję, że Legia tego nie zjebie i ten chłopak wróci z wypożyczenia do Stolicy, aby strzelać dla nas gole. Z akcentów humorystyczno / sentymentalnych – Marcin Mięciel wieloletni legionista (obecnie ŁKS Łódź) załapał się do „11” I ligi. Biorąc pod uwagę, że kiedyś grał w Bundeslidze, to lekka degrengolada, ale co tam. Gratuluję!

Tomasz Frankowski, fot. Interia.pl

środa, 12 stycznia 2011

"11" roku 2010, czyli nuuuuuuuda

Ok, Messi zdobył Złotą Piłkę i tym samym został najlepszym piłkarzem świata. Nie dziwi mnie to zbytnio, mimo, że niektórzy dziennikarze sportowi są tym faktem wielce zaskoczeni. To, że 3 finalistów konkursu o tę nagrodę gra w Barcelonie też jest zrozumiałe, gdyż Barca to obecnie najlepszy klub na planecie Ziemia.

Jednak to, że w skład "11" roku 2010 weszli piłkarze z 3 klubów (Barcelona, Inter, Real) to już żaaaaaal. Z perspektywy kibica (możliwe, że „eksperci” mają inne zdanie) jest to potwornie nudne. Błagam. Co z Manchesterem United, Chelsea czy Arsenalem? I żeby nie było, że jestem zapatrzony w kluby z Anglii, to co z AC Milanem czy …. Tottenhamem (wiem, że to znowu angielski klub, ale nie mogłem się powstrzymać)? 
Nawet Messi ziewa

Denerwuje mnie taki sposób patrzenia na futbol. Sądzę, że lepiej kogoś wyróżnić trochę na wyrost niż w kółko operować tymi samymi nazwiskami. Nie mówcie mi, że tak musi być, bo dawno nie pojawił się żaden talent. A znamy takiego faceta jak Gareth Bale? No właśnie! Poza tym jeżeli to jest w ogóle "11" roku 2010 to gdzie jest Arjen Robben z Bayernu Monachium? Przecież finisz Ligi Mistrzów w jego wykonaniu był wyśmienity. 

Sądzę, że nigdy nie uzyskam odpowiedzi na moje pytania. Na szczęście piłka nie jest tak przewidywalna jak eksperci i znawcy piłki, więc mam szczerą nadzieję, że silne kluby szybciutko dostaną lekcję pokory. A Ligę Mistrzów wygra na przykład Olympique Lyon. Czemu nie?

niedziela, 9 stycznia 2011

12 miejsce, czyli zmiana trenera Liverpool’u

Liverpool zajmuje 12 miejsce w tabeli i jak na legendarny klub jest to kiepski wynik. Ostatnie przegrane z Newcastle czy Wolverhampton to wręcz kompromitacja. Zaskutkowało to zmianą trenera, co stanowi zresztą naturalną kolej rzeczy. Wydarzenie warte odnotowania, ale nie wiem czy jest sens jakoś je komentować. To normalne, że w dużych klubach liczą się wyniki i walka o najwyższe cele, a nie walka o utrzymanie.

W Polsce wystarczy, że drużyna zajmuje 8 miejsce i też dochodzi do zmiany trenera. W Polonii menadżerem będzie teraz holender Theo Bos. Czy da radę podczas jednej rundy doprowadzić czarne koszule do czuba tabeli? Wątpię. Czy zostanie zwolniony jak jego poprzednicy (jest to 3 trener Polonii w tym sezonie)? Z pewnością.

Generalnie mam tendencję do pisania dużej ilości tekstów o lidze angielskiej, a blog miał być ogólnie o piłce. Wszędzie. Napiszę więc pewnie coś niedługo o Włochach czy Francji … albo i nie, bo w końcu mogę pisać o czym mi się podoba.

środa, 5 stycznia 2011

Bezpieczna emerytura, czyli 2 życie piłkarzy

Aleksandro del Piero już tyle osiągnął i jest w takim wieku, że może spokojnie przejść na emeryturę. Jednak kiedy jest się legendą jednego z największych klubów na świecie nie można tak po prostu odejść. Dlatego „Aleksowi” zaproponowano pozycję (jak to tajemniczo napisano) na stanowisko dyrektorskie. Brzmi poważnie. A tak zupełnie na serio to myślę, że piłkarz tego formatu na pewno wniesie wiele również nie biegając już po boisku, a na przykład pomagając w szkoleniu nowych adeptów futbolu.

A jak to wygląda u nas? Kolejorz ma swojego Piotra Rejsa, który chwali się, że jest „wychowankiem Lecha i wszystkie mecze rozegrał w jego barwach”. Legia ma Pana Lucjana Brychcego, który mimo podeszłego wieku wciąż działa w sztabie szkoleniowym ekipy z Ł3. Młodszy od niego Jacek Zieliński nie miał tyle szczęścia i już z Legią związany nie jest. Jako piłkarz, mimo propozycji z silniejszych lig, zawsze wybierał Wojskowych. Później prowadził nawet pierwszą drużynę, ale tylko w przerwie między dwoma innymi trenerami. W rezultacie musiał odejść. Jeżeli o mnie chodzi to powinien dostać jakieś stanowisko w warszawskim klubie, tego wymaga elementarna uczciwość. Jeżeli nie było stanowiska dla niego, należało je stworzyć. Myślę, że pensja Zielińskiego nie zrujnowałaby giganta mediowego jakim jest ITI. 
 

Leszek Pisz, Jacek Zieliński i Maciej Szczęsny, fot. legia.com

Wyliczając dalej legendy polskich klubów, to kimś takim można nazwać Olgierda Moskalewicza w Pogoni. Miał on co prawda niechlubny epizod w Arce, ale kojarzony jest z Portowcami ze Szczecina. Innym przykładem jest 34 letni Maciej Żurawski w Wiśle, który chyba wrócił do Krakowa zakończyć karierę czy Igor Gołaszewski z Polonii obecnie pełniący w tym klubie funkcję kierownika drużyny. Generalnie nie ważne jaki to zespół. Sądzę, że niezależnie od ligi czy kraju piłkarzom wyjątkowo zasłużonym należy się pewien szacunek. Kibice potrafią docenić lojalnych wobec barw klubowych graczy. Dla właścicieli samych klubów nie ma to większego znaczenia.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

No nic, czyli pierwszy post w 2011 roku

Oczywiście można się jarać tym, że Peszko odchodzi z Lecha do Fc Koeln, a Pawełek z Wisły będzie bronił się przed spadkiem z ligi tureckiej z Konyasporem. Niektórych wzruszają również wieści o domniemanych przenosinach Ronalidnho. Kiedyś był wirtuozem futbolu. Oglądałem nawet filmiki zawierające kompilacje jego zwodów i bramek. Teraz są nim zainteresowane takie potęgi jak Gremio, Flamengo czy Palmeiras. Jednym slowem „równia pochyła”. No nic.


fot. polskieradio.pl
Ciekawym natomiast wydarzeniem transferowym jest powrót innego byłego piłkarza Milanu, Davida Beckhama… 

którego podobnie jak Ronaldinho wsadziłem już w rubrykę „podstarzali gwiazdorzy”

… do Premier League. Ma on zasilić szeregi Tottenhamu, który obecnie zajmuje 4 miejsce w tabeli. Chciałbym móc napisać, że będzie to wzmocnienie sportowe, ale prawda jest taka, że wygląda mi to raczej na owoc pracy speców od podnoszenia zysków z biletów, bo „Becks” wróci do Stanów Zjednoczonych już 15 marca. Davida na żywo zawsze fajnie zobaczyć. Taki chwyt marketingowy. No nic.
 
fot. igol.pl