wtorek, 25 stycznia 2011

Śmierć kibica Cracovii, czyli kto chodzi na mecze w Polsce?

Specjalnie piszę ten tekst kilka tygodni po tragicznym wydarzeniu. Nie będę pisał jak było, bo to każdy już pewnie słyszał tysiąc razy w wiadomościach, czytał na portalach kibicowskich czy w gazetach. Śmierć jednego z liderów kibiców Cracovii wywołał medialną burzę. Ponieważ było wiadomo, że wzmianki o maczetach, nożach, chuliganach, kibolach czy pościgu po krakowskim osiedlu przyciągną uwagę widzów i czytelników, dziennikarze ochoczo żonglowali nimi przeplatając tu i ówdzie materiałami z miejsca zbrodni. Nie do końca jest to na rękę policji, która wolałaby tonować nastroje. W szczególności, że brana jest pod uwagę hipoteza zakładająca, że w cale nie chodzi o walki kibiców, a o porachunki gangsterskie.

Czy gangsterzy chodzą na mecze piłki nożnej? Tak, bo na mecze chodzą bardzo różni ludzie. Siłą rzeczy część tłumu na meczu stanowią osoby, które zarabiają pieniądze w nielegalny sposób. Ponieważ są to osoby o silnych charakterach... 

silnych w sensie dominujących, bo nie mam tu na myśli siły woli czy mocy powstrzymywania się od złych uczynków

kibice Cracovii

... zazwyczaj odgrywają w swoich klubach istotne role. O ile oczywiście są aktywni w życiu kibicowskim. Wiem, że na Legii też tak jest. Czy sprawia to, że czuję się zagrożony? Nie, bo zupełnie nie interesują mnie ich zajęcia i vice versa. Na trybunach jest miejsce dla mnie i dla nich. Każdy ma swoją rolę. Co ciekawe śmiem twierdzić, że żaden z nas nie potrafiłby naprawdę dobrze wykonywać roli tej drugiej osoby. 

Możliwe jest, że kibic Cracovii umarł za sprawy nie związane z piłką. Czy powinno się zatem walczyć o wyplenienie osób z półświatka ze stadionów? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Mogą być to przecież ludzie niezwykle istotni dla ruchu kibicowskiego w danym klubie. Ktoś powie, że na pewno można ich zastąpić „kimś porządniejszym”. Moim zdaniem nie do końca. Nie wykluczone, że pełnią w swoich klubach rolę osób, które organizują mecze wyjazdowe czy inne sprawy. Jeżeli zakładamy, że gangsterzy przychodzą na stadiony w całym kraju to trudno żeby na rozmowy z nimi jakiś klub zaczął wysyłać osoby z innej bajki. Takie zachowanie ograniczyłoby dostęp fanów danej ekipy do świata kibicowskiego. Na to nie godzi się żaden kibic, więc tym samym godzi się na gangsterów.

4 komentarze:

  1. Nie zgadzam się z Twoją tezą. Po pierwsze, według mnie, stadion nie jest jakimś szczególnym miejscem publicznym, na którym rządzą inne zasady niż gdziekolwiek indziej. Miejsce przestępców jest w pierdlu, a nie na trybunach. Po drugie, po tym zabójstwie sam spodziewałem się takiego, a nie innego komentarza ze strony mediów - kibice to przestępcy handlujący narkotykami i zabijający się nawzajem. (Mniej więcej taki był przekaz programu Uwaga na TVN poświęconego tej sprawie). Ale czyż takim przyzwoleniem na koegzystencję świata przestępczego i kibicowskiego - o jakim piszesz w tym poście - nie dajemy im prawa, żeby tak pisać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście można tego nie akceptować, ale podobnie jak w wypadku chuligaństwa jest to moim zdaniem walka z wiatrakami. Gangsterzy na stadionach są i będą, bo pełnią na nich określone funkcje. Jeżeli wykluczymy te osoby może zabraknąć ludzi do przejęcia ich zadań. Środowisko kibicowskie na tym straci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam jednak wolałbym ich widzieć w pierdlu, a nie na stadionie. Nawet jeśli ich funkcji kibicowskiej nie miałby kto przejąć. Podejście że walka o ideały to walka z wiatrakami jest niestety powszechne w naszym społeczeństwie. Tylko stoimy w miejscu, kiedy to kraje rozwinięte (ale nie te socjalistyczne) wyprzedzają nas o dekady...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, coś czuję, że wpis który planuję na dzisiaj Cię ostro zbulwersuje.

    OdpowiedzUsuń