poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Od A do Z, czyli mecz Lech – Legia cz. II

L – jak „lampa”, inaczej słońce, które ostro w sobotę przygrzewało. Pogoda na wyjazd wymarzona. Okulary przeciwsłoneczne i czapki z daszkiem zdecydowanie się przydały.

M – jak Manu. Muszę powiedzieć…

wczoraj wielu obecnych na meczu kibiców podzielało moje zdanie

… że mam szczerze dosyć tego faceta. Nie wiem co z nim jest nie tak, ale coś jest i to coś sprawia, że jego gra nic nie daje zespołowi. Niby potrafi przyjąć, utrzymać się przy piłce, przyśpieszyć, okiwać i prawidłowo podać, a i tak nic z tego nie ma. Ja mówię Manu – do widzenia.

fot. sportandmore.pl

N – jak napoje, które można było kupować w drodze powrotnej. Dodatkowo w sklepiku zorganizowanym przez kibiców dostępne były kanapki. Podobno niektórym szczęśliwcom trafiły się nawet browary. Muszę przyznać, że zazdrość mnie zżerała. 

O – jak organizacja prezentacji oprawy. O ile muszę pochwalić Lecha za efekt końcowy …

dużo osób twierdziło, że tę ekipę stać na o wiele więcej

… to samo rozciąganie liter tworzących napis KOLEJORZ przebiegało za wolno i w ewidentnym chaosie. Widać było biegających wzdłuż trybuny ultrasów Lecha. Równiej by to wyszło jakby przydzielono osobę do każdej litery.

P – jak „palec Arboledy !!!” Taki „pocisk” dostaliśmy od małolatów widzianych z okna autobusów wiozących nas ze stadionu.

P.S. To ci od gołej dupy.

R - jak Rudnevs sprowadzony w tym sezonie strzelec jedynego gola, który dał Lechowi zwycięstwo. Szkoda, że skauci Legii nie wyszukują takich zawodników.

fot. pilkarskiekomentarze.com

S – jak stadion. Z wierzchu betonowy klocek na środku pustkowia. W środku bardzo nowoczesny funkcjonalny obiekt. Sektor gości ma plusy i minusy. Plusem jest to, że trybuny są piętrowe co daje niezłą widoczność i jest dużo miejsca na flagi. Minusem fakt, że ponieważ jest na rogu kibice siłą rzeczy dzielą się na dwie grupy.  

T – jak tłum. Ej, dzień kiedy uda się wreszcie odpowiednio dobrać rozmiar „specjala” do ilości kibiców, którzy mają nim jechać będzie najpiękniejszym dniem w moim życiu.

Wiem, wiem nie byłem w tym roku we Wrocławiu, gdzie podobno było luźno.

Ale przecież wiadomo było, że będzie nas dużo (ponad 2 tysiące). Niby dwa pociągi, a i tak albo stoisz, a jak nie stoisz to ci co stoją ciągle się na tobie pokładają.

fot. jp85.pl

U – jak umiar w piciu napojów alkoholowych. Wyjazd miał być objęty „całkowitym zakazem picia alkoholu” jednak kilka osób cichaczem popijało jakiś browarem czy zakamuflowaną wódkę z Colą. Trzeba jednak przyznać, że wszyscy trzymali fason i nie było tym razem patoLegii. 

W – jak wynik. Znowu nie tak jak miał być. Teksty w stylu „zagraliśmy lepiej niż w poprzednich meczach” wręcz mnie irytują. Z tego co się orientuje drużyna walcząca o mistrzostwo musi wygrywać mecze i strzelać bramki. I nie ma tu znaczenia błąd sędziego. Aby wygrywać regularnie trzeba być lepszym i trzeba umieć dominować przez całe spotkanie i na całym boisku.

Z – jak zadymiarze stadionowi, czyli kibice Legii, którzy są znani między innymi z tego, że lubią odpalać różnego rodzaju środki pirotechniczne podczas meczów piłkarskich. I oby to się nigdy nie zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz