O książce „Krew na stadionach” słyszałem już od jakiegoś czasu, jednak nie miałem okazji aby ją przeczytać. Kiedy wreszcie nadarzyła się okazja z dużym zaciekawieniem usiadłem do lektury. Niestety już po kilkudziesięciu stronach stwierdziłem, że nie jest ona tym czego się spodziewałem. Książka autorstwa Buczaka opowiada historię trzech przyjaciół, kibiców Legii Warszawa, których sens życie stanowią awantury stadionowe . Bohaterom towarzyszymy od ich pierwszego meczu, aż do momentu gdy dorośleją, a ich grupa kibicowska zaczyna się rozłazić. Wiele historii jest opartych na autentycznych faktach.
Szkoda, że autor nie podjął próby stworzenia jakiegoś profilu psychologicznego bohaterów. Nie wiemy nic o ich życiu prywatnym, relacjach z rodziną czy rozterkach, które z pewnością mieli kopiąc w głowę kolejnych przeciwników. Każdy kolejny rozdział to kolejny mecz. Ja jestem fanatykiem, ale ktoś mniej zajarany futbolem odłoży książkę po 20 stronach.
Moim najpoważniejszym zarzutem wobec tej książki jest to, że powiela ona wszystkie negatywne stereotypy dotyczące kibiców. Jak bym dał „Krew na stadionach” mojej Mamie to chyba nigdy w życiu nie puściłaby mnie na żaden mecz ;). Główni bohaterowie są w ogóle nie zainteresowanymi piłką, zakompleksionymi antysemitami, którzy niczym prawdziwi macho wyrywają panny na szczecińskich plażach. Poniżej kilka cytatów:
Po raz kolejny przekonali się, że wbrew zdrowemu rozsądkowi dziewczyny uwielbiają towarzystwo niegrzecznych facetów.
Za kilka dni będzie się widział z kolegami, a on nie ma niczego, czym mógłby im zaimponować.
[…] udali się na krakowski Kazimierz. Tutaj na każdym kroku widoczne były ślady żydowskiej przeszłości dzielnicy co, co niespecjalnie przypadło im do gustu ze względu na dość skrajne poglądy polityczne.
Bohaterowie w każdym rozdziale kombinują jak tu kogoś oklepać, a ich największym osiągnięciem jest takie wystraszenie fana Polonii, że ten robi kupę w majtki. Oczywiście każda osoba, która ma pewien staż wyjazdowy zdaje sobie sprawę z tego, że są również tacy kibice, ale czy musimy się tym chwalić? Już chyba wolałbym walącą patosem opowieść o rycerskich kibicach, którzy konturują tradycję żołnierzy AK.
Muszę jednak przyznać, że była to miła lektura podczas moich podróży do i z pracy. Trzeba wziąć jednak poprawkę na to, że mój umysł jest wtedy pół śpiący. Jeżeli zatem szukasz przyjemnej i łatwej książki, która nie zmusza do zbytniej refleksji, ale za to dobrze się czyta to ta pozycja jest dla Ciebie. Jeżeli w awanturach stadionowych szukasz drugiego dna to niestety, będziesz rozczarowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz