No i jak to mawiają „ch** bombki strzelił”. Miałem na żywo obejrzeć Evrę, Benzemę i spółkę, a w końcu będę musiał zadowolić się relacją telewizyjną. Po kiepskiej frekwencji na meczu z Argentyną nie sądziłem, że mogą być jakiekolwiek problemy z kupnem biletu na dzisiejszy mecz. A tu niespodzianka, stadion pełny.
Chciałem napisać, że to wszystko wina tak zwanych „pikników”, dla których drugi skład abicelestes nie był dość dobry, ale w sumie… dla mnie też nie. Umówmy się nie chciałem odwiedzać dziś Łazienkowskiej ze względu na doping czy oprawę.
Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że chciałem pójść na to spotkanie z Ojcem, który jeszcze nie widział nowego obiektu Legii. Sorry Tato, nie wyszło. Tak więc lecę do sklepu po piwo bo się zaraz zaczyna.
![]() |
"piknik" z piwem, fot. futbolnews.pl |
Pikniki tez sa czasem potrzebne. Byc moze dzieki nie i ich duzej frekwencji na takich spotkaniach, ceny biletow nie beda juz rosly w takim tempie. Za obiekt trzeba zaplacic, a jak nie ma frekwencji to nie ma z czego.
OdpowiedzUsuńParadoksalnie frekwencję na polskich stadionach napędzają ultrasi. Ponieważ na boiskach nie dzieje się nic ciekawego ludzię przychodzą zobaczyć oprawę i pośpiewać. Chyba, że w każdym meczu będą grały gwiazdy pokroju Evry. Wtedy mam zawsze 100% frekwencji.
OdpowiedzUsuń