Udało się, mimo faktu, że osobiście nie wylosowałem żadnego biletu jednak przejdę się na mecz podczas Euro 2012. Co więcej będzie to mecz Polski. Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że miałem jakiś wybór. Biorąc pod uwagę, że zależało mi na zobaczeniu naszych „orłów”…
bo jak już oglądać mecz podczas tej imprezy to niech chociaż grają nasi
…musiałem zdecydować czy wolę mecz otwarcia czy też spotkanie, które będzie miało miejsce 12 czerwca.
Zdecydowały względy ekonomiczne, 2 mecz był po prostu tańszy. Oczywiście rozważałem też to, który z nich może być ciekawszy. Oficjalnemu rozpoczęciu imprezy na pewno będą towarzyszyły liczne eventy dodatkowe, które powiedzmy sobie wprost mogą być mało interesujące. Bo co poza pokazami akrobatycznymi, tańcami maskotek czy kolejną, dziwną wersją hymnu narodowego mogą wymyślić?
Martwi mnie trochę, że o ile przegramy drugi mecz to atmosfera po tym spotkaniu może przypominać stypę. Na meczu otwarcia byłoby inaczej bo „co z tego, że dostaliśmy w dupę 3 do 0 skoro mamy jeszcze 2 spotkania, odkujemy się”. Kolega z pracy pocieszył mnie jednak, że pierwsze spotkanie na pewno będzie ustawione, żebyśmy nie dostali wciry tak od razu. Ta teoria zakłada, że dopiero 12 czerwca rozegrany zostanie prawdziwy mecz.
Na koniec taka mała dygresja. Koleżanka mojego kolegi ma ojca, którego firma była jednym z wykonawców budowy nowych stadionów. Jako wyraz wdzięczności człowiek ten dostał kilka biletów na Euro. Wiem, wiem nie powinno mnie to dziwić, bo na tego typu imprezach zawsze część biletów jest przeznaczona dla bliżej nie określonych „sponsorów”. Jednak z drugiej strony trudno mi obok tego przejść całkiem obojętnie, bo w końcu - "piłka nożna dla kibiców".
![]() |
fot. interia.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz