sobota, 30 października 2010

„Wezmę udział w meczu”, czyli kibice na Facebook’u

W dzisiejszych czasach ludzie lubią się uzewnętrzniać na portalach społecznościowych. Najpopularniejszy i najbardziej globalny jest amerykański Facebook.
Dla wielu „Fejs” jest prostym sposobem na komunikację ze znajomymi. Portal ten umożliwia wyłapywanie lokalnych inicjatyw czy wydarzeń kulturalnych. Kolejną zaletą jest z pewnością łatwość kontaktowania się z ludźmi, którzy „lubią” to samo co my, choćby daną drużynę piłkarską. Łatwo możesz sprawdzić kto gdzie był na wakacjach, z kim się umawia, a także … na jaki mecz idzie.


No właśnie, na Facebook’u można ostatnio „brać udział” w wydarzeniu mecz taki i taki. Wiele osób regularnie korzysta z tej aplikacji. Nawet jeżeli chodzi o wyjazdy.
Ku swojemu zaskoczeniu odkryłem na przykład, że 2 moich znajomych idzie na mecz Polonia Warszawa – Lechia Gdańsk !!!

Tak sobie pomyślałem, że prędzej czy później ktoś wykorzysta to narzędzie do zbierania informacji o kibicach. Może to robić np. policja, gotowe zdjęcia na pewno im się przydadzą. Ewentualnie fani wrogiej ekipy mogą zebrać sobie listę imion i nazwisk co pomorze im w wyłapywaniu konkretnych osób. Patrzysz kto idzie na mecz, a później gdzie się wybiera na imprezę czy koncert. Wszystko jak na tacy … .Ten wariant jest prawdopodobny szczególnie tam, gdzie w jednym mieście są 2 rywalizujące kluby.

środa, 27 października 2010

Podwójna pensja, czyli jak piłkarz stał się dziwką

“Who’s the bitch now Wayne?” – taki transparent wywiesili kibice Manchesteru United. Stanowił on (jakże trafny) komentarz do zachowania napastnika ich zespołu, Wayne’a Rooney’a. 

Ten 25 – latek już od dłuższego czasu ma status gwiazdy i jak widać woda sodowa uderzyła mu do głowy. Wymyślił sobie, że fajnie będzie szantażować swój klub groźbą transferu do wrogiej drużyny. Padły nazwy takich firm jak Chelsea czy Manchester City (wiadomość o ewentualnych przenosinach do lokalnego rywala spowodowała, że kibice Czerwonych Diabłów grozili piłkarzowi śmiercią).

Nie trudno się domyślić, że kibice poczuli się urażeni. Bardzo prawdopodobne, że przez najbliższy czas (a być może już zawsze) Rooney będzie wygwizdywany przez własnych fanów. Umówmy się, że jest to dość niekomfortowa sytuacja. Jednak trudno mi współczuć temu Panu skoro zachował się tak, a nie inaczej. I po co było to wszystko? Dla pieniędzy. Rooney dostał stuprocentową podwyżkę i łaskawie zgodził się zostać w United.

teraz Rooney będzie zdecydowanie rzadziej oklaskiwany przez swoich kibiców, fot. totalfootballmadness.com

Jak widać Wayne nie zna starego powiedzenia, że „pieniądze szczęścia nie dają”. Jedno jest pewne aprobaty kibiców sobie nie kupi.

wtorek, 26 października 2010

Przypadek Pana Stolpy, czyli kto powinien mieć władzę w klubie

„Czyżby miały nadejść mroczne czasy, gdy rozparci na sofach klubowych gabinetów rośli, ogoleni "działacze-kibice" będą regularnie i bezkarnie instruować, pouczać, łajać i tarmosić piłkarzy, szkoleniowców, a także pracowników administracji z prezesem na czele?” - czytamy na popularnym portalu sportowym.

Komentarz ten dotyczy sytuacji jaka miała miejsce w Zagłębiu Sosnowiec. Wszystko zaczęło się od tego, że kibice doprowadzili do porządku piłkarza, który zamiast zbierać siły na najbliższy mecz balował w knajpie. Klub nałożył na Pana Stolpę (tak się nazywał beztroski biesiadnik) karę finansową. Części fanów Zagłębia postawiano zarzuty o pobicie. Nie pomogły rozmowy wychowawcze podczas treningów, na które dał przyzwolenie prezes klubu, piłkarz Sosnowiczan (a właściwie, teraz już ex piłkarz, bo go wreszcie z klubu wywalono) zdania nie zmienił i postanowił iść z kibicami na wojnę. 
 
Nie trudno się domyśleć, że wojnę tę raczej przegra. Póki co przegrał 1 bitwę, bo podczas sobotniego meczu na płocie Stadionu Ludowego pojawił się transparent o treści „Gdyby Stolpa nie skakała, to by wpier**ol nie dostała”. Właśnie to płótno skłoniło dziennikarza jednej z częściej czytanych w Polsce gazet do napisania przytoczonego na początku zdania.

Faktycznie „mroczne czasy” nadchodzą, bo kto to widział żeby kibic miał coś do powiedzenia we własnym klubie? Lepiej żeby rządzili w nim skorumpowani działacze, nielojalni sponsorzy, nieudaczni trenerzy oraz piłkarze – pijaczkowie. Ludzie wspierający drużynę ze swojego miasta nienależnie od tego, w której jest lidze; jeżdżący za nią po całej Polsce absolutnie nie powinni mieć prawa głosu. A już zupełnie nie do przyjęcia jest gdy są oni „rośli” i „ogoleni”. Bo tych drobnych, z długimi włosami można jeszcze zaakceptować.

kibice Zagłębia Sosnowiec podczas meczu z Legią

niedziela, 24 października 2010

800 do 400, czyli manifestacje kibiców w liczbach

ok. 800 – tyle osób opowiedziało się przeciwko przeznaczaniu publicznych pieniędzy na renowację stadionu Polonii (większość stanowili kibice Legii)

ok. 400 – tyle osób opowiedziało się za przeznaczeniem publicznych pieniędzy na renowację stadionu Polonii (większość stanowili kibice Polonii i Cracovii)

5 – tyle osób zostało aresztowanych po tym jak kilku kibiców Cracovii (tutaj zdania są podzielone, niektórzy uważają, że była to Polonia) zaatakowało protestujących legionistów

6 – mniej więcej tyle rac odpalili kibice Polonii na koniec swojej pikiety, łamiąc tym samym prawo oraz własne założenie, że zgromadzenie ma przebiegać spokojnie

fot. legialive

90% – przechodniów dawała wyraz swojemu poparciu dla manifestacji Legii

6 – tyle transparentów przygotowali kibice Legii, oto treść kilku z nich: "Lepszy wybieg w ZOO dla słoni, niż trybunka dla Polonii", "Prosta matematyka: most dla Stolicy, zamiast remontu kurnika", "Sprawiedliwość dla Hutnika, Olimpii, Drukarza..."

500 – mniej więcej tylu kibiców Legii ruszyło aby „odprowadzić” polonistów pod ich stadion

5 tyś. – albo i więcej policjantów pilnowało porządku podczas manifestacji

40 minut – trwała manifestacja zorganizowana przez Polonię

1 h i 45 minut – trwała manifestacja zorganizowana przez Legię

2 – kandydatów na prezydenta Warszawy towarzyszyło kibicom Polonii

ok. 15 tyś. – taką pojemność miałby mieć nowy stadion Polonii

2756 – tyle wynosi średnia frekwencja Polonii na meczach u siebie

piątek, 22 października 2010

Fan club Valencii z Częstochowy, czyli dlaczego Polacy kibicują zagranicznym klubom

Ostatnie dwa dni spędziłem we Wrocławiu na podróży służbowej. Podczas rozmów z moimi przełożonymi kilkakrotnie zwrócono uwagę na moje hobby – piłkę nożną, a dokładniej kibicowanie. Co ciekawe było to odbierane jako zaleta. Naprawdę nie sądziłem, że doczekam takiego momentu. Większość moich znajomych „po szalu” raczej nie chwali się w pracy swoim zainteresowaniem. Obawiają się tego, że ich szefom włączy się w głowie stereotyp  kibola. Ja mam to szczęście, że o swoim kibolstwie mogę mówić głośno i do tego jestem słuchany z zainteresowaniem.

Jednak nie chcę tutaj pisać tylko o mojej pracy. Podczas pobytu we Wrocławskim hostelu moją uwagę zwróciła vlepka naklejona w szafie naszego pokoju. Generalnie muszę się przyznać, że jeżeli chodzi o vlepki to mam na tym punkcie fioła i zawsze jak idę ulicą to zawieszam wzrok na tych naklejkach sprawdzając jacy to kibice udokumentowali w ten sposób swoją obecność w danym miejscu. Wracając do szafy, otóż rozbawiło mnie, że fani Valencii z Częstochowy (vlepka przedstawiała herb Valencii i napis Częstochowa) tak bardzo afiszują się ze swoją sympatią do tego hiszpańskiego klubu. Myślę, że nie wiele osób z Półwyspu Iberyjskiego wie gdzie jest Częstochowa. Tak więc według mnie taka vlepka wygląda ... groteskowo.

Jak już przestałem się śmiać naszła mnie refleksja dotycząca sympatii polskich kibiców do zagranicznych klubów. Powiem wprost, zawsze wydawało mi się to dziwne. Ja rozumiem, że nasza liga jest słaba i tak dalej i tak dalej, ale dla mnie najfajniejszy w tej całej zabawie jest aspekt lokalny. Generalnie chodzi o to, że wspierasz klub z Twojego miasta, jesteś z nim związany emocjonalnie bo to są „nasi”.  Każdy fan futbolu potwierdzi, że wygrana z lokalnym rywalem ( np. z tego samego województwa) daje największą satysfakcję. Za każdym razem gdy mijasz stadion przypominasz sobie mecze, na których byłeś. Nie jest on dla ciebie po prostu kolejnym budynkiem.

Jak mieszkasz w Warszawie i kibicujesz Barcelonie ten lokalny aspekt zupełnie znika. Zostaje tylko  podniecanie się przed telewizorem no i ewentualnie wypowiedzi na jakimś forum kibiców. Ale, jak dla mnie, jest to zabawa „na pół gwizdka”. Poza tym co to za akcja, że kibicuje się najlepszym. „Moja drużyna jest chujowa, więc będę wspierał tych, którzy zawsze, albo prawie zawsze wygrywają.” Ja osobiście uważam, że sukces, na który trzeba długo czekać lepiej smakuje, a gdy sukcesy są co sezon to pewnym czasie powszednieją. Tak więc ja, kibic Legii wciąż czekam ... .

czwartek, 21 października 2010

Gorsi od Ugandy, czyli Polska na 69 miejscu w rankingu FIFA

Które kraje mają lepszych kopaczy piłki od nas? No Hiszpania, Niemcy, Anglia, Brazylia i jeszcze … Uganda, Kostaryka oraz Albania. Niestety tak to teraz wygląda, gdyż skutkiem ostatnich popisów naszych piłkarzy jest spadkiem na 69 miejsce w rankingu FIFA.

Śmiać się czy płakać?,  fot. Onet.pl
Jak można to skomentować? Upadek, nędza, dno, żałość, kicha, beznadzieja? A może tak:
„Czy wygrywasz czy nie ja i tak kocham Cię, w moim sercu POLSKAAAAA i na dobre i na złe!!!”
Pamiętacie o tym jeszcze?

poniedziałek, 18 października 2010

Demonstracja niemieckich ultrasów, czyli relacja ze strony PortalKibica.pl

Natrafiłem dziś na bardzo fajną stronkę dotyczącą kibiców piłkarskich. W przeciwieństwie do wielu tego typu portali redakcja „Portalu Kibica” stara się w obiektywny sposób przedstawiać dane wydarzenia, a z tekstów nie bije sympatią do jednych i nienawiścią do drugich. Podobne założenie ma Futballog, jednak siłą rzeczy na moim blogu duża część informacji dotyczy Legii (prosta sprawa jestem kibicem tego klubu i najwięcej wiem właśnie o Wojskowych).
Nie będę się rozpisywał więcej, sprawdźcie po prostu poniższego linka:

A teraz o konkretnym artykule, który zwrócił moją uwagę. Dotyczy on bardzo ciekawego wydarzenie z niemieckiej sceny kibicowskiej - protestu ultrasów. Poniżej fragmenty tego tekstu i kilka zdjęć.

Ogromną kawalkadę otwierał samochód dostawczy, a przy nim po jednym reprezentancie każdego klubu z herbem w postaci transparentu. Były niemal wszystkie znane z licznych kibiców drużyny – od największych zespołów Bundesligi po średniaków z lig regionalnych. Obok siebie szli kibice z grup na co dzień zwaśnionych, nie przeszkadzając sobie nawzajem i zachowując przez cały czas akcji porządek. Takie było jedno z podstawowych założeń organizacyjnych – żadnych antagonizmów, żadnych incydentów, żadnych prowokacyjnych zachowań. Ogólny zamysł był prosty: Zaprotestować przeciwko tendencji do nadmiernej regulacji i komercjalizacji, które ograniczają swobodę kibiców. Główne hasło to „Zum erhalt der fankultur”, czyli „W obronie kultury kibicowskiej”.


fot. PortalKibica.pl
Uczestnicy wydarzenia bardzo mocno akcentowali na transparentach zakazywane dziś akcesoria służące poprawie widowisk. Kiedyś chodziło tylko o pirotechnikę i jej eliminację z trybun (tu pojawiły się też nawiązania do protestu z Austrii), a teraz zabrania się również flag czy transparentów, bębnów i megafonów. Problem ten nie dotyczy wszystkich klubów, ale ponieważ tendencja rośnie, kibice postanowili zareagować już teraz. Kolejnym pojawiającym się wielokrotnie problemem była przemoc policjantów wobec kibiców. Dostało się też klubom, które podnoszą ceny biletów.  Władzom ligi kibice wytykali czas rozgrywania meczów, który dziś dobierany jest przede wszystkim w interesie stacji telewizyjnych, a nie dla tysięcy widzów chodzących na mecze.

Pełna relacja dostępna pod linkiem:
http://portalkibica.pl/aktualnosci/berlin-zobacz-wielki-protest-ultrasow.html

Widzew - Legia II, czyli druga relacja po wyjeździe

Kolejna, nieco spóźniona relacja z meczu Widzew - Legia. Tym razem z perspektywy kibica, któremu udało się wejśc na stadion. Dodatkowo 2 zdjęcia.

Relacja pochodzi ze stony www.legiafcndm.dbv.pl, a jej autorem jest Żyła .

Zaczynając relację od końca, można powiedzieć, że Legia Warszawa zawitała, w starym dobrym stylu, na Widzew Łódź! Zapachniało oldschoolem, latami 90tymi, dzikim żywiołem, jakim jest klimat trybun w kibicowskim klasyku.
Z Warszawy ruszamy przeładowanym specjalem- oprócz 800 osób z biletami wbili się też ci bez nich, opłacając przejazd. Spottersi i innej maści nieproszeni goście odbili się od drzwi pociągu jeszcze zanim cała ekipa w niego wsiadła. Podróż szybka i bez przygód.
Po dojechaniu do stacji Łódź Niciarka zaopatrujemy się w „atrybut kibicowski”, i licznymi petardami zaznaczamy swój przyjazd. Porozstawiani na peronie, w krzakach i powietrzu mundurowi wszystko non stop kamerują. 100m spacerku i jesteśmy pod stadionem. Tutaj zaczyna się tradycyjnie żmudne wejście na sektor, który znajduje się na końcu wąskich, stromych schodów. Zatem wejście w wyjątkowo niewygodnych warunkach. Same bramki przypominają wejście do obozu koncentracyjnego. Wysoka ściana, 2 małe przejścia, jedna słaba lampa i zasieki drutów kolczastych. Widok klimatyczny. Z wejściem szło różnie- jedni bez problemu, inni mimo, że mieli bilet nie byli na liście, parę osób odbiło się od alkomatu(mimo, że wyjazd bezalkoholowy i osobiście nie widziałem nikogo ko by pił), inni jakoś zakombinowali i weszli np. na bilecie kogoś innego. Co ciekawe opróćz listy imiennej i wiskania, sprawdzano nas także wykrywaczem metalu.

fot. Żyła
Na ok.80min przed meczem stadion niemal pusty. W młynie 50 osób, na Niciarce garstka, na prostej też niemal nikogo. Z biegiem czasu zaczynają się napinki z obu stron, zarówno widzewiacy jak i my szukamy zaczepki, bluzgów tego dnia nie brakowało. Na kilka minut przed meczem pod wejściem następuje próba wjazdu z bramą ponieważ część z ważnymi biletami nie została wpuszczona a i pozostałych kolegów bez biletów głupio tak zostawić;) Ochrona zostaje niemal wdeptana w ziemię, lata mnóstwo pirotechniki, część naszych się wbija, niestety wtedy psy przychodzą ochronie z pomocą i wjeżdżają z niewyobrażalną ilością gazu+ pałki i starcie powoli wygasa, chociaż ilość piro jaką mundurowi na siebie przyjęli ciężka do policzenia. Niestety w wyniku tego, ci którzy zostali pod stadionem nie wchodzą już definitywnie(ok. 150 osób).
Nasze starcie z służbami wykorzystuje Widzew siedzący na Niciarce, który również ich zaczyna atakować(jednak w o wiele mniejszym rozmiarze). Generalnie, tego dnia po naszej prawej stronie ciągle coś się działo. Walczyli z ochroną mniej lub bardziej cały mecz. Co ciekawe ilość kamieniarzy, z którym żydki słyną zredukowany na tym meczu niemal do zera, nie licząc pojedynczych wypadków.


Na wejście Widzew prezentuje trans ,sektorówkę i strobo na długiej, co jednak nie wychodzi im do końca, bo zanim piro się dobrze rozpaliło część kibiców już puściła sektorówkę. Wszystko widzimy idealnie, bo ciała dali stojący ci najbliżej nas. Dopingiem tego dnia miejscowi nie zachwycili, stać ich na więcej. U nas z kolei tego dnia, brak oprawy(co chyba nie było zaskoczeniem), tylko 2 flagi na płocie(Warriors i Dżihad Legia) oraz 2 transy(w tym www.niepodlegli.net dotyczący zbliżających się obchodów 11 listopada- polecam!). Doping w pierwszej połowie beznadziejny, a zdecydowaną większość repertuaru stanowiły bluzgi. Wpisywały się one idealnie w ogólną atmosferę na sektorze(ale i na całym widzewskim stadionie), którą streszcza słowo- nienawiść. Czuć było , że ten mecz jest inny niż wszystkie, ciśnienie nie do opisania. Gdzieś w międzyczasie, po kilkunastu minutach gry zdobywamy bramkę. Sektor eksploduje! Scenariusz idealny, myślę, że przegrana w tym meczu podcięłaby nieco atmosferę(co z resztą widać było z biegiem czasu po gospodarzach). A zaprezentować się zajebiście na sektorze i w dodatku wygrać w takim meczu- to jest to!
Druga połowa to nasz zdecydowanie lepszy doping niż w pierwszej i ponownie mnóstwo bluzgów z obu stron. Na Niciarce nasze stracone barwy zostają puszczone z dymem, na kilka rat, bo ochrona ciągle latała z gaśnicami waląc w tłum. U nas przez cały mecz również wywieszone jest kilka sztuk widzewskich szmat- z tego 1 koszulka zdobyta przez nowodworskiego kibica. Widzew prezentuje flagowisko( trzeba przyznać, że mnóstwo flag) i race w asyście transu 1910-2010(który próbowali dobrze rozwiesić od początku meczu). Dodatkowo kilka razy odpalają na spontanie jakieś race czy strobo. U nas piro odpalane było niemal non-stop przez cały mecz- race, świece dymne, petardy- z czego większość latała w trybuny i ochronę.

fot. Żyła
Do wydarzenia, którego niestety wszyscy się spodziewaliśmy, doszło w trakcie drugiej połowy. Widzew zdjął jedną ze swoich flag i w jej miejscu powiesił zdobytą ostatnio naszą wyjazdówkę Visitors. Pierwsza nasza reakcja to cisza. Co tu dużo mówić, smutny widok…Chwilę potem wściekłość znajduje ujście, jedziemy z bluzgami i krzyczymy „czemu od wewnątrz ej kurwy czemu od wewnątrz!?”. Widzew widać nie czuł się we własnym młynie na tyle pewnie żeby flagę wywiesić od strony boiska. Następnie leci od nas mnóstwo piro, świece dymne lądują na murawie całkowicie zasłaniając nasz sektor a dużo innych świecidełek lata w ochronę i na boki. Widząc to, wszyscy na stadionie robią w gacie: sędzia przerywa mecz, psy wkraczają do klatki a Widzew ściąga naszą flagę i wszystkie wiszące na Niciarce. Niestety, wydostać się z klatki nie było szans, po kilku minutach konkretnego zamieszania wszystko wraca do „normalności”. Mecz zostaje wznowiony a Widzew ponad 10 kolejnych minut nie pokazuje flagi. Ostatecznie nie wieszają jej już, nie palą, tylko…rwą na swoich sektorach. Boli strata flagi ale niespodzianka tak efektowanie jak planowali jednak im nie wyszła. Od tego momentu zaczyna się nasz najlepszy doping , a cały stadion często słyszał tylko nas, bo miejscowi przez niekorzystny wynik momentami w ogóle nie śpiewali. Sędzia nie uznaje 3 bramek w meczu(2 dla Widzewa), i po doliczeniu 7 minut przez przerwany mecz odnosimy zwycięstwo! Końcowy gwizdek nieco spuścił powietrze z wrogich stron, trochę wzajemnej wymiany uprzejmości i miejscowi szybko opuszczają stadion. My po niecałych 30minutach już jesteśmy w składzie i wracamy do domu.

Droga szybka i spokojna aż do Żyrardowa, gdzie się zatrzymujemy a psy zostają przegonione z peronu i okolic. Odcinek Żyrardów-Warszawa Zachodnia pokonujemy chyba dłużej niż Łódź-Żyrardów…Ostatecznie mało kto dojechał do Zachodniego, bo większość aby darować sobie spotkanie z psiarskimi na dworcu, wysiadła kawałek wcześniej i po nocnym spacerze po torach rozeszła się w swoje strony. Z Nowiaka 4 osoby.
Wyjazd z gatunku hardcorowych, zajebistych, pełnych wrażeń i adrenaliny. Dawno czegoś takie nie dane był nam przeżyć. Pozostał niedosyt z powodu flagi, ale cała reszta- kozak. Myślę, że Widzew z pewnością nie może narzekać na brak atrakcji od kibiców gości. Jak było powiedziane…. Legia Warszawa zawitała, w starym dobrym stylu, na Widzew Łódź!

niedziela, 17 października 2010

Niewygodny transfer, konflikt z prezesem, kiepska gra piłkarzy; czyli jak bardzo Serbia przypomina Polskę

Swoje niezadowolenie kibice okazują na wiele sposobów. Opuszczając stadion, gwiżdżąc, organizując milczący protest lub … przerywając całe widowisko. To ostatnie rozwiązanie wybrali serbscy kibice i podczas meczu z Włochami wrzucili na boisko kilka rac. Dostało się również kibicom gospodarzy. Skończy się najprawdopodobniej walkowerem, czyli 3 – 0 dla Bianconeri.

fot. Carlo Baroncini
Teorii dlaczego tak się stało jest kilka. Po pierwsze wynikło małe zamieszanie wokół osoby serbskiego bramkarza, który zmienił niedawno barwy klubowe. Z Crvenej Zvezdy przeszedł do znienawidzonego Partizana. Po drugie toczy się u nich konflikt pomiędzy Tomislavem Karadzicem, prezesem Serbskiej Federacji Piłki Nożnej, a kibicami. Po trzecie, serbscy piłkarze grają ostatnio fatalnie (przegrali z Estonią).

Hmmm wszystkie trzy czynniki przypominają mi o jeszcze jednym kraju. Jakim? No, Polsce. Bo co, kibice śpiewają na kadrze „Je*ać PZPN”, gra jest do d... . No transferu, który by wzbudzał emocje nie było, ale to tylko dlatego, że sprzedajemy najlepszych piłarzy do zagranicznych klubów.

sobota, 16 października 2010

Widzew – Legia, czyli relacja po wyjeździe

Niestety, nie byłem na wyjeździe, który najprawdopodobniej okaże się być najlepszym w tej rundzie. Nie mogło jednak zabraknąć relacji z niego. Większość z dostępnych w Internecie tego typu tekstów jest napisana z perspektywy osób, którym udało się wejść na sektor gość. Poniża relacja przedstawia co się działo z tymi, którzy z różnych powodów zostali przed bramą.

Z Warszawy, najpiękniejszego miasta pod słońcem wyjechaliśmy pociągiem po 15:30 i zamiast spędzić piątkowy wieczór na zabawie jechaliśmy na całkiem niebezpieczną wycieczkę do Łodzi. Nikt do końca nie wiedział co się stanie, ale każdy spodziewał się, 3 rzeczy:
• że Widzew ma należącą do nas flagę "Visitors", 
• że się tym pochwali,
• że Legia nie będzie wtedy stała spokojnie.


W Łodzi, po wyjściu legionistów z pociągu, na twarzach części osób pojawiły się kominiarki i w wokół zaczęły wybuchać głośne petardy hukowe, atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca. W pewnym momencie, jeszcze sporo czasu przed meczem, podczas wchodzenia na sektor, coś "pękło" po raz pierwszy tego wieczora i wybuchło zamieszanie z policją, po którym wchodzenie na stadion skończyło się definitywnie. W błotnistym wąwozie pod stadionem zostało ok. 200 osób otoczonych później szczelnie kordonem. Oświetleni oślepiającym światłem dużego reflektora i w oczach kamer ręcznych skierowanych prosto na nas nie straciliśmy głowy. Nie mając szans na wejście na obiekt rozpoczęliśmy "oglądanie" meczu na telefonach z dostępem do internetowych relacji live, oraz poprzez interpretowanie „ochów i achów” słyszalnych ze stadionu. Rozgrzewaliśmy się też głośnym dopingiem, była nawet fala meksykańska :).

Pozytywnym aspektem nie wejścia na stadion było to, że zamiast „koszernej” kiełbaski z cateringu widzewiaków część osób raczyła się zamówioną pod stadion pizzą. Ogólnie wyjazd "na plus", ale do przyjemnych nie należał.

M. - kibic Legii

piątek, 15 października 2010

The Firm, czyli film twórcy Football Factory

Reżyser Nick Love w 2004 zrobił jeden świetny film o kibicach, 5 lat później stworzył może równie dobry. „The Firm” w skrócie opowiada o chłopaczku, który bardzo chce zostać chuliganem i być członkiem ekipy, w której liderem jest brutalny Bex Bissell. Chce reprezentować kulturę Casuals, ale pochodzi z dobrego domu i z pozoru nie nadaje się do awantur. Cała historia momentami ma wydźwięk komediowy i z przymrużeniem oka opowiada o problemach młodej osoby, która szuka miejsca dla siebie. 


Poniżej trailer filmu. Ja osobiście jeszcze go nie widziałem, ale z pewnością niebawem go namierzę (nie jest to Hollywoodzki hit, a bardziej niszowe kino Brytyjskie).


czwartek, 14 października 2010

Widzew – Legia, czyli jak Jackowi Magierze się coś pomyliło

„To będzie wojna na boisku i klasyk na trybunach”- mówi o jutrzejszym meczu Widzewa z Legią Jacek Magiera, trener asystent Warszawskiej drużyny.

fot.ekstraklasa.wp.pl
Mi osobiście coś tu nie pasuje. No bo umówmy się, że jaka to wojna jak ten mecz po prostu nie ma szans być widowiskowy. Na pewno będzie można nazwać go klasykiem, choćby ze względu na długą historię tych spotkań. Chyba każdy fan polskiej piłki pamięta przegrane przez Legię w ostatniej kolejce Mistrzostwo Polski. A każdy kibic w tym kraju musi kojarzyć oprawę ultrasów Wojskowych „Witamy w piekle”.

Pewne jest również, że będzie wojna... na trybunach. Na każdym froncie. Najprawdopodobniej pomiędzy dwoma głównymi stronami konfliktu stanie trzecia – policja. Efekt może ciekawy, oby mniej ciekawy od poczynań piłkarzy (piszę to oczywiście z perspektywy człowieka, który nie jedzie na ten wyjazd).

poniedziałek, 11 października 2010

Pierwsze race na nowym stadionie, czyli czy klub przechytrzy kibiców?

Wczorajszy mecz był niesamowity. Wreszcie race, doping miazga, flagi na kijach, serpentyny, stroboskopy, świece dymne, confetti. W tym całym szale zauważyłem jednak element powiedzmy, nierozsądku … lub dobitniej - głupoty. Część odpalających race osób zachowywała się jak na stadionie CWKSu czy innego klubu A klasy. Widocznie zapomnieli oni o kamerach, których jest teraz więcej niż na poprzednim obiekcie i olali maskowanie się. A już kompletnym kretynizmem było wrzucenie zdjęć tych osób na znany wszystkim portal kibiców Legii.

W tej sytuacji klub może zrobić dwie rzeczy. Iść dalej drogą „dobrej woli” i udać, że nic się nie stało (w końcu to tylko sparing, więc komisja ligi nie nałoży kar). Albo, zachować sobie zdjęcia i filmy z osobami odpalającymi race i wykorzystać w odpowiednim dla siebie momencie, np. gdy „piro” będzie odpalone podczas ważnego meczu ligowego.

Co się wtedy stanie? Pewnie znowu pojawi się lament, że KP gnębi kibiców. Problem w tym, że tym razem sami się podkładamy. W końcu z doświadczenia wiemy, że gdy „coś pójdzie nie tak” mało kto jest dla nas wyrozumiały… .

fot. legialive
P.S.

Oczywiście wolałbym, żeby maskowanie się przy odpalaniu środków pirotechnicznych nie było potrzebne. Jednak realia mamy takie, że race oraz inne atrakcje są nielegalne i musimy umieć funkcjonować w takich warunkach.

A poniżej ktoś kto chociaż czasem doceni ciężką dolę kibica...

piłkarze Den Haag'u dziękują kibicom za doping przed meczem.

niedziela, 10 października 2010

Legia – Den Haag, czyli mecz dla Wojtka

Dziś zostanie rozegrany charytatywny mecz między Legią a Den Haagiem. Dodatkową atrakcją będą koncerty Hemp Gru i Dix 37. Cały dochód z tego spotkania zostanie przeznaczony na pomoc kibicowi Legii – Wojtkowi.


Akcja była mocno reklamowana w Internecie, w Warszawie i okolicach pojawiły się również rozwieszane przez kibiców plakaty. Pomagało nawet KP, które kiedyś nie chciałoby słyszeć o takiej inicjatywie (bo kogo obchodzi jakiś tam kibic, pamiętajmy, że już raz nie zgodzili się na minutę ciszy dla nieżyjącego fana Wojskowych), ale teraz ma nowy stadion, na który ktoś musi przychodzić, więc uznali że wypada ją poprzeć.

Ja osobiście jestem ciekawy jak będzie przebiegała integracja między kibicami. Słyszałem od osób, które odwiedzały już Hagę, że Holendrzy raczej niechętni są tradycyjnemu, polskiemu piciu „czystej”. No cóż, podczas wizyty w Warszawie będą musieli się przełamać. Na po meczu zaplanowano wspólną imprezę w jednym z warszawskich lokali.

czwartek, 7 października 2010

Niemcy – Turcja, czyli 5 powodów, dla których warto obejrzeć ten mecz

Po pierwsze, zostanie rozegrany w Berlinie gdzie jest od cholery Turków (na meczu będzie ich podobno 35 tyś.). Obie strony mogą zatem liczyć na doping swoich kibiców. O przewadze wokalnej gospodarza nie będzie mowy.

Po drugie, mniejszość turecka nie do końca lubi się z rdzennymi mieszkańcami Niemiec, więc poza sportowe emocje są gwarantowane.

Po trzecie, tureccy kibice należą do najlepszych na świecie. Biorąc pod uwagę ich zamiłowanie do pirotechniki może być ciekawie również jeżeli chodzi o atrakcje z kategorii ultras.

Po czwarte, w meczu tym zagra Niemiec tureckiego pochodzenia – Meszt Oezil. Z pewnością będzie to dla niego wyjątkowe spotkanie. Gorąco może się zrobić, gdy Oezil strzeli bramkę rywalom… .

fot. worldcuppictures.net
Po piąte, obie drużyny zwyciężyły w dwóch pierwszych meczach w eliminacjach i mają po 6 punktów. Niemcy wygrali z Belgią i Azerbejdżanem, Turcja z Belgią i Kazachstanem. Spotkanie powinno zatem stać na wysokim poziomie.

wtorek, 5 października 2010

Wtyka czy obserwator, czyli kim jest spotters?

W poniedziałek na portalu jednego z największych polskich dzienników pojawił się artykuł pod tytułem „Wtyka czy obserwator?”. Dotyczył on spottersów czyli policjantów, którzy mają inwigilować środowisko kibiców i obserwować ich zachowania. W tekście tym przedstawiono ich jako entuzjastów futbolu, którzy mają na sercu dobro jego miłośników i chcą im pomagać. 


Wątpię aby jakikolwiek kibic to kupił. Bo za pomoc polegającą na „śledzeniu nieprawidłowości w kulturalnym kibicowaniu” serdecznie dziękuję. Jak to by mogło wyglądać? A tak, że spotters jest swojego rodzaju mediatorem w sytuacji konfliktu pomiędzy policją a kibicami. Jednak prawda jest taka, że w przypadku awantury i tak nie wiele zrobi. No cóż jak widać jednym z tych, którzy „podchodzą do tego (idei spottersów) sceptycznie, mówiąc, że chuligani zawsze będą”. Bo zwykłym kłamstwem jest mówienie, że:

W Anglii po wielu latach bandytyzm na imprezach sportowych ograniczono do minimum.
(dowód poniżej)




Teraz chciałbym się skupić na jednym konkretnym fragmencie artykułu:

W ludziach wciąż siedzi obraz złego milicjanta, który pałuje za cokolwiek. Ja wiem, że różnie bywało, ale te czasy się skończyły. Pora uświadomić wszystkim, że staramy się wykonywać naszą pracę, że znamy niebezpieczeństwa, które jej towarzyszą i nie jesteśmy po to, żeby szkodzić, ale żeby pomagać.”

Jakby to skomentować? Hmmm może krótko, jednym słowem – bzdura!!! Do dziś policja dopuszcza się aktów agresji wobec kibiców. Sam nie raz widziałem pałowanych na ziemi chuliganów. To prawda nie byli oni święci, ale moim zdaniem funkcjonariusze znacznie przekroczyli swoje uprawnienia. Nie kierowali się przepisami, a zasadą „ja ci pokażę gnoju co to znaczy zadzierać z władzą”. Jak więc wytłumaczyć słowa zawarte w artykule? Prosto, wpadłem w wir czasoprzestrzenny i wciąż żyję w tych czasach kiedy „różnie bywało”…  .

Nie chcę być źle zrozumiany, nie mówię, że policja nie jest potrzebna, ale jeżeli ktoś chce reprezentować prawo musi sam tego prawa bezwzględnie przestrzegać.

poniedziałek, 4 października 2010

Finał w Kijowie, Polska 2 razy zagra w Warszawie, czyli terminarz Mistrzostw Europy 2012

Żeby zobaczyć finał Mistrzostw Europy kibice będą musieli udać się do stolicy Ukrainy. Jeżeli chodzi o polskie miasta to najciekawiej będzie chyba w Warszawie, bo nie dość, że zostanie rozegrany tam jeden z półfinałów to jeszcze będzie można dwukrotnie zobaczyć naszych wirtuozów futbolu w akcji. Ktoś zaraz powie: „Chyba co najmniej dwukrotnie, w końcu Polska może wyjść z 1 miejsca z grupy i zmierzyć się w Stolicy 21 czerwca z drugą drużyną grupy B.” Ja odpowiem: „Już to widzę jak wychodzimy z grupy…”. Poniżej pełen terminarz Mistrzostw Europy 2012.


8 czerwca
Polska - A2 (Warszawa, 18:00)
A3 - A4 (Wrocław, 20:45)

9 czerwca
B1 - B2 (Charków, 18:00)
B3 - B4 (Lwów, 20:45)



10 czerwca
C1 - C2 (Gdańsk, 18:00)
C3 - C4 (Poznań, 20:45)


11 czerwca
D3 - D4 (Donieck, 18:00)
Ukraina - D2 (Kijów, 20:45)

12 czerwca
A2 - A4 (Wrocław, 18:00)
Polska - A3 (Warszawa, 20:45)

13 czerwca
B2 - B4 (Lwów, 18:00)
B1 - B3 (Charków, 20:45)

14 czerwca
C2 - C4 (Poznań, 18:00)
C1 - C3 (Gdańsk, 20:45)

15 czerwca
D2 - D4 (Kijów, 18:00)
Ukraina - D3 (Donieck, 20:45)



16 czerwca
A4 - Polska (Wrocław, 20:45)
A2 - A3 (Warszawa, 20:45)

17 czerwca
B4 - B1 (Charków, 20:45)
B2 - B3 (Lwów, 20:45)



18 czerwca
C4 - C1 (Gdańsk, 20:45)
C2 - C3 (Poznań, 20:45)


19 czerwca
D4 - Ukraina (Donieck, 20:45)
D2 - D3 (Kijów, 20:45)

21 czerwca
zwycięzca grupy A - druga drużyna grupy B (Warszawa, 20:45)

22 czerwca
zwycięzca grupy B - druga drużyna grupy A (Gdańsk, 20:45)


23 czerwca
zwycięzca grupy C - druga drużyna grupy D (Donieck, 20:45)


24 czerwca
zwycięzca grupy D - druga drużyna grupy C (Kijów, 20:45)

27 czerwca
wygrany pierwszego ćwierćfinału - wygrany trzeciego ćwierćfinału (Donieck, 20:45)


28 czerwca
wygrany drugiego ćwierćfinału - wygrany czwartego ćwierćfinału (Warszawa, 20:45)

1 lipca
finał (Kijów, 20:45)

sobota, 2 października 2010

„Resovia biegnie na żydów z Stali Rzeszów” oraz „Misiek (kibic Wisły Kraków)”, czyli obrazy Macieja Maciejowskiego

Marcin Maciejewski - współczesny malarz, rysownik. Tematyka jego obrazów jest bardzo różnorodna, wiele z jego dzieł jest dość abstrakcyjnych i trudno zrozumieć ich przesłanie. Mnie zaciekawił fakt, że artysta ten poruszył problem chuligaństwa stadionowego, co nie jest zbyt popularne w sztuce. Poniżej 2 obrazy, które zwróciły moją uwagę + krótki opis.

"Misiek (kibic Wisły)", fot. rester.art.pl
Ciekawy portret kibica Wisły, który "zasłynął" tym, że podczas meczu pucharowego Wisły z AC Parma w 1998 roku zranił nożem włoskiego piłkarza Dino Baggio. Został złapany i dostał gruby wyrok. Trudno powiedzieć kim są postaci stojące na murawie. Może innymi kibicami?
Dobór tematu może wynikać z faktu, że sam artysta mieszka w Krakowie, więc pewnie utożsamia się z jego problemami, symbolami i bohaterami (również tymi negatywnymi).

"Resovia biegnie na żydów ze Stali Rzeszów", fot. rester.art.pl
Scenka rodzajowa znana z polskich stadionów. Grupa chuliganów przeskakuje przez płot i biegnie w stronę przeciwników. Mógłby to być właściwie jakikolwiek mecz, gdyż postaci nie mają żadnych charakterystycznych barw klubowych. O tym, że są to derby Rzeszowa informuje nas napis na dole obrazu „Resovia biegnie na żydów z Stali Rzeszów”. Najprawdopodobniej chodziło o przedstawienie problemu antysemityzmu obecnego na polskich stadionach. Kwestia ta jest sztucznie rozdmuchana, gdyż nie chodzi tu o obrazę Żydów, a jedynie o obrazę przeciwnika, więc o antysemityzmie rozumianym jako niechęć do Żydów samych w sobie nie ma tutaj mowy. Z drugiej strony trudno się dziwić, że ktoś się poczuł urażony.
Treść obrazu jest jak najbardziej aktualna w kontekście oprawy zaprezentowanej w tym roku przez fanów Resovii. Transparent „Śmierć garbatym nosom” oraz sektorówka z przekreśloną twarzą Żyda wywołały medialną i internetową burzę, aresztowano 2 kibiców odpowiedzialnych za wniesienie oprawy na stadion. Kurz opadł, a w Rzeszowie po staremu - Resovia ze Stalą dalej walczą prym w mieście.

piątek, 1 października 2010

„Gdzie się podziali prawdziwi kibice”, czyli inspiracja dla „Polskiej Piłki”

„Gdzie się podziali prawdziwi kibice” taki tytuł nosił artykuł z portalu Interia.pl opisujący wydarzenia jakie miały miejsce podczas meczu Śląsk – Widzew. Na stronie zamieszczono również zdjęcie.

fot. Sebastian Borowski
Przypomniało mi ono o pewnym muralu z centrum Warszawy, na temat którego pisałem jeden z pierwszych postów


Jak widać Paweł Stręk zaczerpnął inspirację do swojego projektu z prawdziwych wydarzeń. To dobrze, w końcu taka jest "Polska piłka".