„Krucho może być […] w Brazylii” twierdzi Bartłomiej Rabij z Newsweek’a. A no może, jeżeli organizuje się mundial w 12 miastach. Podobno w części z nich frekwencja na meczach ligowych nie zachwyca. W Polsce nie powinno być tego problemu. W Poznaniu jest Lech, który dla każdego kto ma chociaż minimalne pojęcie o piłce w tym kraju równa się solidny doping u siebie i dobre liczby na wyjazdach. Śląsk i Lechia to również solidne ekipy i o ile trudno powiedzieć czy będą zapełniały odpowiednio ok. 42 tyś. i ok. 44 tyś. stadion na każdym meczu ligowym, to z pewnością nie będą stały puste. Na fanów z Wrocławia i Gdańska można liczyć. Mimo, że ich drużyny zaliczają się raczej do „ligowych średniaków”, oni nie zawodzą. I właśnie to muszą robić polscy kibice – nie zawodzić i wspierać swoją drużynę. Nie pomogą w tym promocyjne ceny popcornu, ale doping, race i oprawy. Tak już jest (przykład stanowi Legia, gdzie eksperyment z popcornem się nie powiódł).
Jedynym dyskusyjnym miejscem jest Warszawa (o czym zresztą już pisałem). Tutaj, mimo, że kibice stołecznej Legii nie zawodzą (są też podobno nawet jacyś fani Polonii) istnieje poważne ryzyko klapy. Tym razem zwiódł pomysł, a zaważył ciężar złożonych obietnic. Chciałoby się napisać na koniec – Kibicu, przychodź na Stadion Narodowy. Ale w sumie chyba nie wypada mieć do kogoś pretensji, że nie będzie przychodził.
Poniżej brazylijscy kibice na Maracnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz