poniedziałek, 2 sierpnia 2010

21 do 8, czyli mecz w Wilkasach i trochę przemyśleń na temat Superpucharu

Dziś odbył się jeden z ważniejszych meczów w historii futballu amatorskiego w okolicach mazur. Drużyna złożona z przypadkowych, lokalnych gwiazdorów i ekipy kolesi z Białegostoku wygrała z ekipą reprezentującą Warszawę. A propos Białegostoku, dziś Jaga gra finał o Superpuchar z Lechem.

Pomiędzy nami (moi znajomi i ja), a ekipą przeciwną była duża różnica. Oni strzelili około (około bo nikt nie liczył dokładnie) 21 bramek, my 8 (z tego jakieś 4 po transferze ich najlepszego piłkarza). Bywa, raz na wozie, raz pod wozem i tak dalej.

Dziś wieczorkiem za to konfrontacja ciekawa kibicowsko, a niekoniecznie ciekawa piłkarsko. Jaga, która grała finał Pucharu Polski z mało wymagającą Pogonią reprezentuje nas teraz w rozgrywkach europejskich, Lech jak pisałem wcześniej musi walczyć w rewanżu ze Spartą. Mecz o Superpuchar często wypada „wakacyjnie”, kiedy drużyny jeszcze nie mają drygu ligowego. Przykładowo bardzo dobrze grająca w rundzie wiosennej w sezonie 2005/2006 Legia przegrała z Wisłą Płock, która później spadła do 2 (teraz 1) ligi.

2 komentarze:

  1. dlaczego nie ma wzmianki o gorącym dopingu?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się poprawiam :). Doping był zajebisty, głośny, bezustanny i nie zależny od wyniku.

    OdpowiedzUsuń