piątek, 22 czerwca 2012

Chciwość, czyli co polscy przedsiębiorcy wiedzą o kibicach

Polscy przedsiębiorcy żalą się w mediach, że nie zarabiają na Euro 2012. Bo ci wstrętni kibice ani na wystawy kulturalne nie chodzą, ani w hotelach nie nocują. Bezczelnie natomiast przyjeżdżają tylko na dzień meczu i nie robią nic innego poza piciem piwa.

Sytuacja ta świadczy o niczym innym jak o kompletnym braku znajomości kultury kibicowskiej. Tylko idiota mógł sądzić, że fani futbolu będą śmigać przed meczem do muzeum. Co myśleliście, że większość kibiców przyjedzie do Polski na tydzień i przy okazji zobaczy mecz swojej drużyny?

Kibice to bardzo specyficzna grupa "turystów". Ich cechą charakterystyczną jest dążenie do możliwie największych cięć kosztów. Kibice nie potrzebują luksusu. Nie muszą spać w hotelu, może być ławka w parku. Jak mają w kieszeni 5 Euro i mogą za to kupić 2 piwa lub wejściówkę na wystawę to zapewniam, że długo nie będą się zastanawiać.

Podsumowując, przedsiębiorców zgubiła chciwość. "Ale się obłowimy na tym Euro". "Ale naliczymy zagranicznych kibiców." A tu lipa. Polecam następnym razem przyjrzeć się lepiej grupie, na której chce się zarobić.

środa, 20 czerwca 2012

No i się nie udało, czyli 4 dni później

Wiedziałem, że dobrze robię wyjeżdżając na mecz Polska – Czechy poza Warszawę. Coś tak czułem, że może nie być kolorowo. Niby Rosicki miał nie wystąpić, niby już z nimi kiedyś wygrywaliśmy, ale mimo wszystko obawiałem się tego meczu. Obawiałem się mimo tego, że moim zdaniem mieliśmy lepszą drużynę niż Czesi. Dwa pierwsze mecze w wykonaniu biało – czerwonych pokazały, że w zawodnikach jest wola walki. Natomiast nasi południowi sąsiedzi zdążyli w tym czasie dostać porządny oklep do Rosji i ledwo wygrać z tragicznie grającą Grecją.

Taka już nasza polska natura, że jednego dnia potrafimy mówić „zawalą to jak zwykle”, a
drugiego „awans z grupy mamy w kieszeni, wygramy z Czechami jakieś 3 – 0”. Po prostu dajemy się porwać emocjom i w sumie to jest piękne.

Głupio tak pisać „a nie mówiłem”, ale… mówiłem jeszcze przed Euro, że jak nie wygramy z Grecją to nie wyjdziemy z grupy. Nie wygraliśmy i nie wyszliśmy (mówcie mi Nostradamus). Pocieszające jest to, że nie byliśmy najgorszą drużyną turnieju. Holandia i Irlandia nie zdobyły nawet punktu. Co z tego, że mieli trudniejszych przeciwników jakiś remis mogli spokojnie wywalczyć. Rosja natomiast nie awansowała będąc faworytem najłatwiejszej (naszej) grupy.

W sumie chyba trudno mówić, że ktokolwiek jest zaskoczony tym co się stało. Naprawdę wierzyliście w to, że wyjdziemy z grupy? Mnie trochę martwi ten brak (pozytywnych) niespodzianek. Gole dla naszych strzeliły dwie największe gwiazdy, które i bez tego turnieju mają super promocję na co dzień. Trudno mówić o tym, że w naszej kadrze rozbłysła jakaś nowa gwiazda. Co najwyżej Tytoń potwierdził, że jest bramkarzem światowej klasy. Piszę potwierdził, a nie udowodnił bo w PSV za darmo się nie gra. Jeżeli chodzi o największe rozczarowania to muszę wymienić dwóch zawodników: Obraniaka i Piszczka. Pierwszy nie pokazał nic specjalnego, a jeszcze miał pretensje jak go zmieniali. Drugi zagrał poniżej swoich możliwości, w spotkaniu z Czechami biegał jak żyd po pustym sklepie i niewiele dawał drużynie.

Co dalej? Szkielet drużyny jest. Budowę nowego składu zacząłbym od: Lewandowskiego,
Błaszczykowskiego, Piszczka, Szczęsnego, Wasilewskiego, Polańskiego, Perquisa. Może jeszcze Murawskiego bym ocalił. Wiem, że większość z Was zostawiłaby pewnie tylko 4 pierwszych. No cóż może mam za miękkie serce, a może po prostu zdaję sobie sprawę z faktu, że wiele lepszych grajków w naszym kraju (lub za granicą) nie znajdziemy.

czwartek, 14 czerwca 2012

Polska - Rosja, czyli przynajmniej nie jest nudno

Udało się - Euro 2012 nie jest nudne. Nie ma bezbramkowych remisów. Są niespodzianki pod tytułem Polacy grają całkiem nieźle, a Holandia jest już właściwie poza turniejem. Dziennikarze mogą natomiast z lubością kręcić porozbijane głowy, fruwające kamienie i policjantów dokonujących zatrzymań. Ja atmosfery nie chcę podgrzewać, bo i tak jest gorąco jak w piekarniku. Publikuję zatem kilka fotek z wtorkowego meczu... piłkarzy nie kibiców ganiających się w centrum Warszawy.

występy przed meczem

rozgrzewka piłkarzy

piro na boisku 

sektorówka Rosjan - bardzo ładne wykonanie, ale prezentacja marna, oj nie szło im to rozwijanie

piłkarze dziękują za doping, który jak stadion pełen "Januszy" był całkiem niezły tak na 3 z dwoma

niedziela, 10 czerwca 2012

Zaczęło się Euro 2012, czyli kibicowskie podsumowanie 3 pierwszych dni

No i zaczęło się. Euro, Ojro, "Piłkoszał" jak kto woli. Mnie poza samym futbolem interesował oczywiście aspekt kibicowski tej imprezy. W mediach, władze i policja zapewniają, że incydenty chuligańskie to margines. Faktycznie, nie było póki co żadnej większej awantury, jednak czy aby na pewno było tak spokojnie? Czy zakazana pirotechnika nie pojawiała się na stadionach? Poniżej krótkie podsumowanie pierwszych dni Mistrzostw Europy przez pryzmat "wyczynów" najaktywniejszych ekip.

Rosjanie
Filmik poniżej widział już każdy. 


Rosjanie są póki co najaktywniejsi pod względem chuligańskim na Euro 2012. Poza ochroną stestowali również czujność polskich kibiców we Wrocławiu.


fot. Ultra Style / Facebook
Biednemu Platiniemu skoczyło pewnie ciśnienie gdy widział lecącą "świeczkę" na murawę stadionu we Wrocławiu.

fot. Ultra Style / Facebook
Chorwaci
Tak jak pisałem jakiś czas temu, Chorwaci to nieźli zadymiarze i ich przyjazd gdziekolwiek zwykle wiąże się z mniejszym lub większym zamieszaniem. Wczoraj wieczorem starli się z połączonymi siłami irlandzko - polskimi i przemeblowali kilka ogródków piwnych.

fot. Ultra Style / Facebook


Z filmików i zdjęć widać, że głównymi aktorami tych wydarzeń były raczej osoby związane z piłką klubową niż reprezentacyjną (brak barw, pomalowanych twarzy itd.). Nie wykluczone, że główne grupy stanowią fani z Zagrzebia i Splitu co tłumaczyłoby ich niezłe zorganizowanie i udaną akcję odbicia kolegi z rąk policji, co w dzisiejszych czasach jest niezwykle rzadkie.

Podobno doszło również do starcia między grupami Chorwatów (BBB vs Torcida?). 

Polacy
Kibice z nad Wisły włączali się w większość awantur jakie miały miejsce podczas Euro. Czasami opowiadali się po jednej ze stron (wraz z Irlandią walczyli z Chorwatami). Kiedy indziej musieli odpierać ataki (Rosjan we Wrocławiu). W innych przypadkach sami prowokowali awantury z ochroną czy policją co zwykle kończyło się kilkoma aresztowaniami. Już w piątek widziałem w strefie kibica dwóch skutych, leżących na ziemi ancymonów.

Teraz trwa mecz Irlandii z Chorwacją z tego co widziałem po pierwszym golu fani z Bałkan odpalili trochę piro. Wychodzi na to, że mimo starań UEFA elementy ultrasowskie będą obecne na Euro 2012.

sobota, 26 maja 2012

Piłka nożna na wojskowo i konferencyjnie, czyli dwa tematy w jednym

Czasu mało na wszystko, w tym pisanie postów na bloga. Dzieje się dookoła dużo i aż szkoda nie skrobnąć kilku słów o futbolowych epizodach z mojego życia, które ostatnio miały miejsce.

Z tego zaganiania i ogólnego nieogarnięcia ledwie liznąłem w tym roku atrakcje związane z Nocą Muzeów. Jedyną wystawą jaką zobaczyłem była ta zlokalizowana na Placu Krasińskich. Dotyczyła ona początków polskiej piłki w dwudziestoleciu międzywojennym. Kluby były tworzone wokół jednostek wojskowych dlatego wystawa nosiła tytuł - Pika nożna w siałach zbrojnych II Rzeczpospolitej. Żołnierze grali w futbol bo... 

... jest sportem jak najbardziej odpowiednim do uprawiania w wojsku. Jako rozrywka szlachetna, wypełniająca czas pozasłużbowy i w ten sposób stanowiąca przeciwwagę znużeniu ćwiczeniami służbowymi, gra ta jest jednocześnie znakomitą szkołą cnót, zdolności wojskowych, a więc uzupełnia szkolenie rezerwistów.


Na zdjęciach można było zobaczyć min. Marszałka Piłsudskiego na trybunach czy mecze Cracovii, Wisły oraz (oczywiście) Legii.

Dotychczas wydawało mi się, że stadiony piłkarskie mają służyć do grania w piłkę. Teksty o biurach i salach konferencyjnych traktowałem jako próbę uargumentowania dlaczego areny na Euro 2012 są tak drogie. Jednak ostatnio zawodowo byłem na konferencji, na stadionie Legii. Mogłem sobie zobaczyć lożę VIP (to się nazywa jakoś Gold Club) i usiąść na obszytych skórą krzesełkach na dawnej "Krytej". Ogólnie bardzo elegancko to wygląda i nie widać żadnej taniochy. Nie zmienia to jednak faktu, że nie kupię sobie biletu na tą trybunę (na pewno nie za taką kasę jak chcą obecnie). Jeżeli mam siedzieć w prawie fotelu to wolę ten normalny fotel z dużego pokoju w moim domu. Piwko wtedy też będę miał pod ręką, a nie w barze do którego jest kolejka. 

poniedziałek, 7 maja 2012

Idealna okazja, czyli podsumowanie sezonu ligowego 2011/2012

Czy może być lepsza okazja na wznowinie pisania niż koniec sezonu ligowego? Chyba nie, jedziemy.

Byłem jednym z tych ludzi, dla których zdobycie Mistrza przez Śląsk Wrocław było równie realne jak zobaczenie statku kosmicznego. Jak widać myliłem się i ekipa Lenczyka dała radę (statek kosmiczny być może właśnie zbliża się do planety Ziemia). To czy poradzą sobie w eliminacjach Ligi Mistrzów to inna sprawa... .

Ten sezon nie zakończył się zbyt dobrze dla "pewniaków". Wisła nie zagra nawet w Lidze Europejskiej. Lech wylądował na 4 miejscu i dał się wyprzedzić Legii, której piłkarze zrobili to co zrobili i na własne życzenie pozbawili się Mistrzostwa Polski. 

Spadły Cracovia i ŁKS nad czym ubolewam, bo nieukrywam, że pojedynki z ekipami w stylu Podbeskidzie Bielsko Biała średnio mnie fascynują. 

Zastanawiałem się jak wypadną drużyny z nowymi stadionami. O niektórych z nich wspomniałem wyżej, ale np. taka Lechia. Nowy duży stadion miał teoretycznie oznaczać więcej ludzi na meczu, a więcej kibiców to lepszy doping (znowu teoretycznie), lepszy doping - lepszy wynik (chyba). Jak się skończyło każdy widział, Lechia do końca walczyła o utrzymanie. 

A kibice? Sezon przed Euro 2012 obfitował w kibolskie atrakcje. Palenie flag i szali przeciwnkia, pirotechnika przez którą przerywano mecze czy bieganie po murawie. Nie jeden właściciel polskiego klubu wyrywał pewnie włosy z głowy patrząc na bijący licznik kar Komisji Ligi. Jak widać na nowych stadionach, starzy kibole świetnie sobie radzą. Skoro jest więcej kamer można zasłonić się na chwilę flagami i po kłopocie. Jak to mówią "trzeba iść z duchem czasu". 

P.S. Do "odmulenia" bloga skłoniła mnie również pewna krytyczna uwaga, którą usłyszałem na jednym ze spotkań towarzysko - alkoholowych. Pozdrawiam nieprzychylnych. 

P.S. 2 Postanowiłem też zmienić czcionkę na większą, bo podobno kiepsko się czytało takie małe znaczki. 

wtorek, 3 kwietnia 2012

Precz z komuną, czyli co jest z tymi delegatami

Już kiedyś pisałem o delegacie podejmującym absurdalną decyzję odnośnie flagi Korony Kielce. Niestety tego typu sytuacje wciąż mają miejsce na polskich stadionach. Tym razem na prośbę delegata PZPNu doszło do interwencji, a w efekcie awantury z ochroną na stadionie Polonii Warszawa.



O co poszło? O transparent "Precz z komuną". O ile trudno nie zgodzić się z faktem, że nie był on związany z meczem to chyba nikt mi nie powie, że jest to hasło negatywne czy wulgarne. Skoro wszyscy skarżą się na chamstwo na stadionach to chyba warto wyróżniać (choćby nie gnębiąc) pozytywne inicjatywy?

Wydawałoby się, że każda osoba mieszkająca w Polsce zdaje sobie z tego sprawę. Jak widać nie... . Nie wiem co ów delegat chciał osiągnąć swoją decyzją. Jego zdaniem komunizm był fajny? Z tego co wiem wspieranie systemów zbrodniczych jest w naszym kraju karalne... .

P.S. dla ewentualnych napinaczy. Polonia może nie jest moim ulubionym klubem, ale w tym przypadku jej kibice odwołali się do idei, która powinna być ponad podziałami.

sobota, 17 marca 2012

Derby Warszawy 2012, czyli każdy znalazł coś dla siebie

Mimo słabego wyniku derby uważam za udane. Myślę, że każdy znalazł coś dla siebie:

Fani pirotechniki oraz opraw - zdjęcie poniżej


Napinacze mogli w drugiej połowie podziwiać płonące szaliki KSP.


Amatorzy atrakcji poza sportowych pobiegali sobie trochę przed meczem w okolicach Agrykoli. 

Melanżownicy z pewnością chwalili późną godzinę rozegrania meczu co oznaczało dłuższą libację w Źródełku. Podczas imprezki spalono kilka szali rywala oraz kilkukrotnie odpalano pirotechnikę. Tradycyjnie już raz po raz wybuchały petardy.

A zwykli kibice? Momentami doping był naprawdę dobry. Myślę, że każdemu udzialała się atmosfera prawie pełnego stadionu. Nawet na "miejscach siedzących" na trybunie Deyny ludzie wstawali i energicznie gestykulowali włączali się także do "zajmowania się nie swoją drużyną".

Najgorzej (jak to zwykle bywa w przypadku meczów polskiej ligi) wyszli faniu futbolu. Miłośnicy pięknych bramek, parad bramkarzy czy celnych podań nie zaliczą wczorajszego wieczoru do udanych. Z tego co widziałem mecz był raczej marną kopaniną. Z drugiej strony chyba każdy kto wciąż chodzi na stadiony w naszym kraju przywykł do takiego widoku i zalicza się również do jakiejś innej kategorii z tych wymienionych powyżej. 

Specjalne podziękowania dla B.N. za podesłanie zdjęć. 

czwartek, 15 marca 2012

A jednak Chelsea, czyli o nie wykorzystanych szansach aby sprawić niespodziankę

Już myślałem, że po raz pierwszy od nie wiem ilu lat nie będziemy mieli angielskiej drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Honor wyspiarzy uratowało jednak Chelsea, które w dogrywce wyeliminowało Napoli. 

Teraz zarówno Hiszpania jak i Włochy mają po dwie drużyny w ¼ tych elitarnych rozgrywek. Niespodzianek nie udało się sprawić ani CSKA, które przegrało z Realem ani FC Basel, które uległo Bayernowi. Przyznam, że nie sądziłem, iż ekipa, która wyeliminowała Manchester United i w Szwajcarii wygrała 1 do 0 da sobie wbić w rewanżu aż 7 goli! Ja rozumiem, że grali z Bayernem, ale bez przesady. Zaskoczeniem napewno jest awans APOELu, który pokonał Lyon i Marsylii, która wyeliminowała Inter.

fot. Ultra Style/facebook

Nie muszę chyba mówić, że pod względem kibicowskim będzie na pewno mniej ciekawie. W większości przypadków wygrały lepsze drużyny z dużymi budżetami, drogimi biletami i marnym ruchem ultras. W finale zobaczymy pewnie Real i Barcelonę (chyba, że trafią na siebie wcześniej). Wcześniej przeczytamy kilka analiz porównawczych stylów gry Messiego i Ronaldo oraz posłuchamy reportażu o różnicach pomiędzy oboma trenerami. Na koniec umrzemy z nudów… . A mogło być tak pięknie, pomyślcie – finał: CSKA – Napoli.

niedziela, 11 marca 2012

Kilka powodów do radości, czyli nie jestem malkontentem

Powód pierwszy - Utalentowana młodzież z Legii całkiem dobrze sobie radzi. Wolski czy Kucharski wygryzają nawet ze składów zagraniczne gwiazdy. Brawo!

Powód drugi - W Polsce kibice organizują fajne turnieje piłkarskie dla dzieciaków. Małolatów uczy się, że kibicowanie w naszym kraju to race i głośny doping, a nie popcorn i cola. 

Niestety nie wszyscy myślą i to co mogłoby być fajną zabawą dla WSZYTSKICH zamienia się w fajną zbawę tylko dla pewnej grupy. Odpalenie rac w trakcie meczu zepsuje frajdę dzieciakom, a chyba dla nich ma być taki turniej. Z takimi rzeczami można poczekać spokojnie na koniec imprezy. Wracając jednak do pozytywów...

Powód trzeci - Gwiazda reprezentacji  Robert Lewandowski ma szansę na zostanie najskuteczniejszym polskim piłkarzem, który kiedykolwiek grał w Bundeslidze. Obecnie ma koncie 16 trafień i jest trzeci w klasyfikacji strzelców. 

Gdybym był malkontentem to napisałbym "szkoda, że mamy tylko jednego takiego Lewandowskiego"... ale, że nie jestem to nie napiszę. 

piątek, 9 marca 2012

O czym by tu napisać?, czyli puchary europejskie w liczbach

Jakoś tak ostatnio okalpłem i nie chciało mi się pisać na bloga. Temat jednak znalazł się sam bo w pucharach europejskich rozegrano kilka ciekawych spotkań. Podczas niektórych meczów tworzyła się również historia. Poniżej garść liczb.
 
3 -  tyle goli strzeliły drużyny, które wyeliminowały Wisłę i Legię z Ligi Europy. Sporting ograł Manchester City 1 do 0 , a Standard zremisował z Hannoverem 2 do 2.

92 minuta - do tego czasu Manchester United przegrywał 3 do 1 z Athletic Bilbao. Skończyło się na 3 do 2.

1 - tyle goli zabrakło Arsenalowi do tego aby doprowadzić do dogrywki z Milanem. 



5 - tyle bramek w środowym meczu strzelił Bayerowi Leverkusen Messi ustalając tym samym rekord Ligi Mistrzów pod względem liczby strzelonych bramek w jednym spotkaniu



2 -tyle rzutów karnych obronił Dionisios Chiotis bramkarz APOELu Nikozja w meczu z Lyonem, dzięki czemu jego drużyna po raz pierwszy w historii awansowała do ćwierćfinału  Ligi Mistrzów

sobota, 25 lutego 2012

Polak potrafi, czyli nasi przedsiębiorczy

No i ani Legii ani Wisły nie ma europejskich pucharach. Obie drużyny mogły z powodzeniem przejść do następnej rundy, bo przeciwnicy nie postawili zbyt wymagających warunków. Tak się jednak nie stało.
Być może musi minąć jeszcze kilka lat zanim będziemy faworytami w meczach z lig takich jak portugalska czy belgijska. Myślę, że nie są to pobożne życzenia bo ligę szkocką już przegoniliśmy (oceniając poziom ligi przez pryzmat europejskich pucharów).

Okazuje się jednak, że Polacy potrafią odnosić spektakularne sukcesy w świecie sportu. Nie, nie mam tu na myśli Małysza, Kubicy czy Justyny Kowalczyk. Otóż polska firma Oknoplast została sponsorem Interu Mediolan. Tak, tego Interu (nie chodzi o Inter Mediolan Milanówek czy coś w tym stylu). Jak czytamy na stronie firmy:

W ramach współpracy logo Oknoplast pojawia się m.in. na stadionie podczas meczów - na bandach video i ekranach stadionowych. Banner firmowy został umieszczony na stronie internetowej klubu oraz na totemach w strefie VIP. Ponadto umowa uprawnia OKNOPLAST do posługiwania się logotypem „Top Sponsor Interu Mediolan” oraz zdjęciami i wizerunkami piłkarzy we wszystkich materiałach reklamowych.

Normalnie + 10 do fejmu. A tak na serio to uważam to za naprawdę dobre osiągnięcie. Skoro rzadko słyszą o polskich drużynach niech usłyszą przynajmniej o polskiej firmie. Respekt.

środa, 22 lutego 2012

Nieprzewidywalna liga, czyli początek rundy wiosennej 2012

Jak zwykle po czasie. Wydawałoby się, że jak każdy kibic piłki nożnej z utęsknieniem powinienem czekać na koniec przerwy zimowej. Cóż mogę powiedzieć? Ciężko mi było przyjąć do siebie porażkę Legii z Górnikiem, dlatego mój komentarz do początku rundy wiosennej jest lekko spóźniony. Co jak co, ale akurat o ten mecz się nie martwiłem. Wydawało mi się, że 3 punkty w Zabrzu to formalność, a tym czasem… .



Zresztą nie tylko kibice Legii mogli czuć się rozczarowani. Śląsk i Wisła tylko zremisowały w swoich spotkaniach. Na całej sytuacji skorzystała Polonia, która jest obecnie wiceliderem.  

Po chwili namysłu stwierdzam, że nie stało się tak źle. W końcu ta nasza liga nie jest taka do bólu przewidywalna. Nawet słabsi gracze potrafią utrzeć nosa ligowym pewniakom. Pozwala to mieć nadzieję, że kolejne mecze nie będą potwornie nudne, a walka o mistrza będzie trwała do końca.

piątek, 17 lutego 2012

Legia – Sporting; czyli o niskich cenach, Pucharze, który może nie być nasz i śnieżkach

Wydawałoby się, że zapamiętamy ten mecz ze względu na mróz i (liczyłem na to) wygraną Legii z lepszym rywalem. Jeżeli chodzi o pierwszy element to tak, było zimno, ale odpowiednia ilość napojów „energetycznych” pozwalała przetrwać temperatury. Udało się też prawie wygrać, gdyby nie rewelacyjny strzał Santosa.

Można wręcz powiedzieć, że z początku Sporting się Legii przestraszył. Niestety w drugiej połowie piłkarze Macieja Skorży stanęli i oddali inicjatywę rywalom. Portugalczycy często wbiegali w nasze pole karne i o ile gol Gola (!) wprawił trybuny w szał to w 88 minucie nikt nie miał wątpliwości, że wielka szansa przeszła koło nosa. Śpiewanie „Puchar jest nasz” wychodziło w tym kontekście co najmniej dziwnie.

Nachalna komercja wdziera się na stadion Legii od dawna. Najlepiej świadczy o tym fakt, że nie jest to już stadion Legii, a Pepsi Arena.

W sumie nie prawda, bo na przykład dla mnie zawsze to będzie „Estadio”, a dla Warszawy (za sprawą uchwały UM Warszawa) Miejski Stadion Klubu Sportowego Legia im. Marszałka Józefa Piłsudskiego

Ale załóżmy, że próbuje się wdzierać. Wdarła się na pewno na mecz ze Sportingiem. „Codziennie niskie ceny” ryczało z głośników stadionu na Łazienkowskiej. Co ciekawie kibice z Żylety to podłapali. Może osoby te robią zakupy w Biedronce?

fot. wizartreklama.com.pl

Zawsze zastanawiam się jak dany mecz zapamiętują piłkarze. Bramkarz Sportingu z pewnością zapamiętał masę śnieżek, którymi był obrzucony. Cóż mogę powiedzieć niech się cieszy, że z taką samą częstotliwością nie leciały w niego petardy. 

P.S. Dostał tylko jedną.

wtorek, 14 lutego 2012

Safety first, czyli jak połączyć komentarz do sobotniej manifestacji z walentynkami

Mam dwa problemy. Po pierwsze, jakoś nie chciało mi się nic pisać o sobotniej demonstracji kibiców Legii, a w sumie warto skomentować jakkolwiek to wydarzenie. Po drugie, dziś są walentynki i redaktorzy portali piłkarskich rozpaczliwie próbują jakoś ubrać ten temat w futbolowy kontekst. Wypadałoby zatem abym również coś w tym stylu spłodził. No chociaż dziewczynę jakiegoś znanego piłkarza w bikini mógłbym wstawić.
Spróbuję rozwiązać te dwa problemy za pomocą jednej refleksji. 

Co jest najważniejsze w miłości? Moim zdaniem troska o drugą osobę. Nieważne czy jest to miłość do dziewczyny czy też miłość braterska dwóch kumpli po szalu. Najlepsze ekipy kibicowskie charakteryzują się tym, że tworzą zgraną grupę. Nawet jak ludzie nie znają się osobiście to i tak sobie pomagają w trudnych sytuacjach, a już na pewno nie szkodzą. Zastanawiam się zatem co odbiło idiotom, którzy wrzucali petardy w tłum na sobotniej zbiórce pod stadionem Legii. Pirotechnika to nie zabawka i trzeba je używać z głową. Jeżeli ktoś pod naporem tłumu wywróciłby się i petarda wybuchłaby mu koło twarzy to nieszczęście gotowe. Mieliśmy już przykład takiej sytuacji na wyjeździe do Bukaresztu kiedy jeden chłopak wrócił do domu bez palców. 


Apeluję zatem o zdrowy rozsądek. Monitoring i zakazy skutecznie odstraszają od odpalania piro na stadionach. Wiele osób przynosi zatem różne "gadżety" na uliczne manifestacje. I wszystko fajnie, ja naprawdę lubię ten huk. Wtedy wrzask "Wojnaaaaa!" nabiera innego znaczenia. Pamiętajcie jednak, że najważniejsze jest bezpieczeństwo innych uczestników tego wydarzenia.

P.S. Wiem, że nie jestem święty w tym temacie, ale w w sobotę to byłą lekka przesada. Do dziś mam poranione nogi.

sobota, 11 lutego 2012

Kto wybrał te drużyny?, czyli o codziennej prasówce i dobrym zespole

Dzisiejszy wpis będzie dotyczył sportu w ogóle. W środę cały internet szydził z minister sportu po tym jak do mediów wypłynęła informacja, że nie wie ona kto z kim zwyczajowo gra w Superpucharze. Dla każdego fanatyka jest to wiedza elementarna, ale przecież Pani Mucha fanatykiem nie jest. Co więcej twierdzi, że wcale nie musi znać się na sporcie aby dobrze nim zarządzać, a to właśnie jest teraz potrzebne.

gwizdek24se.pl
Czy można dobrze zarządzać daną dziedziną nie znając jej specyfiki? Może i tak, ale wtedy ryzykuje się właśnie takie sytuacje, kiedy wszyscy się z Ciebie śmieją. Kiedyś pracowałem w firmie, która specjalizowała się w branży IT, o której nie miałem pojęcia. Codziennie rano musiałem przez godzinę sprawdzać najnowsze newsy dotyczące internetu, komputerów, routerów itp. Pani minister również polecam taką prasówkę... zaczynając oczywiście od futballoga ;).

W tej całej sytuacji widzę jeszcze jeden problem. O ile minister faktycznie nie musi się znać na wszystkim, bo często jest to po prostu nie możliwe, to już jego doradcy powinni uzupełniać braki. Dobranie odpowiedniego zespołu to bardzo ważne zadanie. W sumie od tego trzeba zacząć pracę. W otoczeniu Pani Muchy powinien być ktoś kto podpowiedziałby jej, że w Superpucharze gra akurat zdobywca mistrza kraju i pucharu kraju. Jeżeli takiej osoby nie ma to być może należy przewietrzyć kadry.

piątek, 3 lutego 2012

Utopia i hipokryzja, czyli w dwóch słowach

Jeżeli miałbym opisać sytuację w polskiej piłce tak dwoma słowami to powiedziałbym "utopia i hipokryzja". Ludzie, którzy decydują o tym co się dzieje w okół tego sportu chcą aby było to widowisko, ale na ich zasadach. Mają jakąś swoją nierealną wizję. Czasami zastanawiam się czy ktokolwiek wierzył, że na Superpuchar przyjedzie np. ktoś z Zabrza i tego typu "fani futbolu" wypełnią sektory neutralne?

Z jednej strony chciałoby się otworzyć Stadion Narodowy na jakimś ważnym meczu, na który przyjdzie dużo kibiców. Z drugiej, trochę straszni ci kibice co tak głośno śpiewają i w ogóle. Co będzie z meczem Polska - Rosja? Słyszałem, że osoby "na co dzień zasiadające na Żylecie" mogą się na nim pojawić.

Czemu hipokryzja? No cóż, np. z jednej strony  Legia Warszawa chce być profesjonalnie prowadzonym klubem, a z drugiej nie jest w stanie ogarnąć odpowiedniej przepustowości łącza serwisu sprzedaży biletów on line. Kibice zabierający piłkę do domu na pamiątkę, dostają oficjalne pisma i są straszeni sądem. Jak w prawdziwej, dużej firmie. Chciałbym aby obsługa klienta również była na takim poziomie.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Nie ma pieniędzy na piłkę, czyli co się dzieje w Grecji

Kryzys to przykra sprawa. Masz mniejsze przychody czy to z pensji, stypendium czy emerytury. A wydatki nie znikają. O tym czy kryzys jest faktycznie groźny świadczy zwykle jego skala. Najwyraźniej to widać obserwując kogo on dotyka. Im więcej grup społecznych dostaje po dupie tym jest gorzej.

fot. hellenicantidote.blogspot.com

Już wiadomo, że kibiców z Grecji nie będzie zbyt wielu. Najwierniejsi wyjazdowicze i tak zwykle nie śmierdzą groszem, a od kiedy dowiedzieli się, że na ich koncie na początku miesiąca pojawi się mniejsza niż zwykle suma pieniędzy, a zgromadzone w banku oszczędności  nie są de facto tyle warte ile miały być to już w ogóle kicha. W Polsce niby jest tanio, ale i tak na samolot trzeba mieć.

fot. kibice AEK Ateny, fot. wp.pl

Co z tego, że taki PAOK czy Olimpiakos mają super kibiców? Zresztą dobrze, że mają oni komu jeszcze  kibicować. Na niższe klasy rozgrywkowe, to znaczy niższe niż Super Liga nie ma pieniędzy. Oznacza to brak pensji dla piłkarzy, brak meczów. 

Giganci mogą teoretycznie spać spokojnie. Ktoś tam zawsze trafi do Ligi Mistrzów (czy to Olympiakos czy Panathinaikos)lub Ligi Europy (taki AEK czy wspomniany wcześniej PAOK) i coś im skapnie. Natomiast na poziom greckiej piłki z pewnością ta sytuacja nie wpływa dobrze. Można powiedzieć, że młodzież będzie miała utrudnioną sytuację i ciężko im będzie osiągnąć profesjonalny poziom. W efekcie wcześniej czy później odbije się to na reprezentacji.

To oczywiście pesymistyczna wizja. Jednak kryzys w Grecji od dawna odczuwają już zwykli ludzie. Ci mniej zwykli, nie siedzący za burkiem lub w fabryce 8 godzin dziennie również go odczują. Zacznie się oczywiście od tych jeszcze nie ustawionych. Pół amatorów z małych klubików. Na koniec trafi gwiazdy, które pewnie szybciutko zmienią ligę na bardziej stabilną... finansowo.

niedziela, 29 stycznia 2012

Borysiuk w Kaiserslautern, czyli nie mogę się cieszyć z tego transferu

Pamiętam, że kiedyś więcej pisałem o transferach. Czas wrócić do tego zwyczaju. Szczególnie, że okazja jest wyborna. Otóż jeden z piłkarzy młodego pokolenia występujący w Legii Warszawa zmienia klub na FC Kaiserslautern. Mowa tu o Borysiuku: spadkobiercy spuścizny po "Vuko", najmłodszym strzelcu w historii Legii Warszawa i kliencie agencji towarzyskiej "Rasputin".

fot. weszło.com

Szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiły informacje o tym transferze. Myślałem, że pierwszy odejdzie Rybus. Może jednak pewne znaczenie miał tu fakt na jakich pozycjach grają obaj zawodnicy. Defensywni pomocnicy zwykle są mało widoczni na boisku. Na pewno nie popisują się tyloma efektywnymi zagraniami co skrzydłowi. Ich rola to żmudna walka o każdą piłkę.

Polscy kibice kojarzą Kaiserslautern głównie dzięki występom Kamila Kosowskiego. Obecnie drużyna nie radzi sobie zbyt dobrze i walczy o utrzymanie w lidze. Paradoksalnie nie jest to zła sytuacja dla Ariela, bo jego szanse na grę są teraz dość realne (chyba).

Jako kibic Legii nie mogą się jakoś specjalnie cieszyć z tego transferu. Nie było by problemu gdyby szefostwo Wojskowych nie starało się oszczędzać za wszelką cenę. W porządnym "europejskim" klubie natychmiast rozpoczęto by poszukiwania następcy Borysiuka. Za tą kasę możnaby kupić naprawdę dobrego rzemieślnika. Ale nie, u nas chcą kogoś komu kończy się kontrakt i kogo w związku z tym można pozyskać za darmo. Niedługo trzeba będzie wyeliminować Sporting a tu nagle robi nam się dziura w pomocy. Z drugiej strony trudno mieć pretensje do Ariela, że wykorzystuje szansę. Miejmy nadzieję, że nie podzieli on losu innych gwiazd i nie zajmie się tym w czym specjalizują się polscy piłkarze za granicą - grzaniem ławy.

wtorek, 24 stycznia 2012

Co Ci tak zimno?, czyli jestem kibicem

"Co Ty taki zakapturzony, zimno Ci?" - pytam ironicznie znajmoego na sektorze w Telw Awiwie. Ironicznie, bo wieczorem było jakieś 15 stopni, a koleżka był owinięty szalikiem i miał na głowie kaptur.

"Nie, nie chcę żeby mnie w pracy rozpoznali. Tu tyle kamer a ja stoję z przodu." - odpowiada z uśmiechem kiwając głową w stylu "wiesz o co chodzi".

Uśmiechnąłem się, ale nie wiedziałem czemu tak zrobił. W ogóle dziwi mnie trochę ukrywanie tego, że jest się kibicem. Inni się dowiedzą i będzie lipa? Kur** to jest lipa, że oni nie chodzą na mecze swojej drużyny.

Rozumiem, że są różne zawody. W niektórych trzeba być kulturalnym preofesjonalistą, któremu chamstwo stadionowe jest obce. Taki adwokat mądrząc się na temat prawa nie powinien (teoretycznie) go łamać... a jak wiadomo każy kibic to bandyta.

Jednak mówiąc, że jest się kibicem dajemy sygnał p.t.: :"Ooo lekarze, adwokaci, dziennikarze, PRowcy, architekci też są kibicami." Może to pomóc komuś zmienić zdanie na temat ruchu kibicowskiego. Ten fakt nie wpłynie na zdanie o Tobie, jeżli wcześniej dałeś się poznać z dobrej strony. Co więcej pokaże, że masz jakieś zainteresowania. To chyba dobrze? 

Tak więc polecam każdemu spróbowanie i przyznanie się szefowi, matce dziewczyny, wykładowcy czy komu tam jeszcze o tym nie mówiliście, że jest się kibicem. Ja próbowałem, wyszło nieźle. Przynajmniej nie muszę ściemniać jak biorę urlop.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Plebiscyt Ekstraklasy, czyli bez ironii

Tak sobie wejdę raz na jakiś czas na stronę Ekstraklasy. No i wszedłem dzisiaj. Patrzę i nie wierzę, na „głównej” zdjęcie kiboli i to z racą. Myślę – fajnie. Przechodzę do artykułu. Okazuje się, że chodzi o jakiś plebiscyt. 

fot. ekstraklasa.net

Plebiscyt na najlepszych kibiców 2011. Głosują internauci. Prosta sprawa, myślę sobie wygra Lech, Legia lub Wisła może Widzew. Błąd – zwycięzcą jest Zawisza Bydgoszcz. Zawisza? Tak Zawisza.

Wisła Kraków druga, a Widzew trzeci. Obawiam się, że gdy użyję zbyt dużej dawki ironii zostanę posądzony o brak obiektywizmu. W końcu jestem kibicem Legii. Ktoś pewnie powie:

Warszawiak myśli, że w Polsce liczy się tylko Legia. Dostali okazję do pokazania się w europejskich pucharach i niby od razu mają być najlepsi?

Tak więc bez ironii. Gratuluję Zawiszy, chociaż nie wiem czy zwycięstwo w plebiscycie ekstraklasy to jakieś specjalne wyróżnienie. 

niedziela, 15 stycznia 2012

Derby Mediolanu, czyli nawet cukiernicy są wkręceni

Dziś całe piłkarskie Włochy mówią o jednym meczu - derbach Mediolanu. Kiedyś byłem w tym mieście kiedy rozgrywano to spotkanie. Wynik bodajże 1 - 0 dla Milanu. O dostaniu biletów na stadion można było pomażyć. Został mi lokalny pub, w którym siedzieli kibice obu drużyn. Razem. Później dowiedziałem się, że jest wtedy jakiś pakt i w dniu derbów nie tłuką się między sobą mimo, że się nie lubią. Patrząc przez pryzmat polski jest to... ciekawe.

Atmosfera w mieście była fajna. Mnóstwo ludzi w barwach. Nawet cukiernicy się wkręcali...


Jak będzie dziś? Początek 20.45.



Acha, wybrałem akurat ten filmik, bo jest w nim stosunkowo dużo pirotechniki.

piątek, 13 stycznia 2012

Zdjęcia grozy, czyli „reprezentatywni” kibice

UEFA znowu karze… coś komuś zrobić. Tym razem padło na Sporting Lizbona, kolejnego rywala Legii w rozgrywkach europejskich. Problemem są zdjęcia kibiców pokrywające ściany korytarzy prowadzących do szatni na stadionie Jose Alvalade.

Jak widać na poniższym zdjęciu nie są to rodziny z dziećmi wesoło machające szalikami lub sprawdzające ile jeszcze popcornu uda im się wepchnąć do ust. Fani nie siedzą na tyłkach i nie oglądają meczu, a fanatycznie dopingują. Co gorsza odpalają też pirotechnikę, a niektórzy z nich mają zasłonięte twarze.

fot. ekstraklasa.net

Klub z Portugalii problemu nie widzie i twierdzi, że kibice ci są „reprezentatywni” i „nikomu nie szkodzą”. Trudno się nie zgodzić. Na zdjęciach przedstawiono fanów z młyna, czyli są reprezentatywni. Na korytarzach są jedynie zdjęcia kibiców, a nie sami kibice z odpalonymi racami, więc chyba nikt nie powinien czuć się zagrożony. Co najwyżej trochę onieśmielony, ale chyba właśnie o to chodzi, gdy przeciwnik przyjeżdża na twój teren. 

Myślę, że dopóki zdjęcia nie ożyją nie ma się czym martwić. Jeżeli jednak to nastąpi UEFA musi podjąć zdecydowane kroki. Proponuję ustawę o zakazie ożywania zdjęć! W końcu chodzi o bezpieczeństwo nas wszystkich.

niedziela, 8 stycznia 2012

Kompletnie konkretnie, czyli recenzja książki Nicka Davidsona i Sahuna Hunta

Moja rodzina chyba zrozumiała, że wyleczenie mnie z kibicowania jest nierealne i pod choinkę dostałem kilka "futbolowych" książek. Dziś recenzja pierwszej z nich. W przeciwnieństwie do Hoolifana, Congratulations... i Niesfornych... nie ma w niej mowy o chuliganśkich akcjach i awanturach (poza rodziałem "Nasi kochani chuligani"). Jest to raczej zbiór krótkich (czasami 3 zdaniowych) esejów. Niektóre z nich były ciekawe inne śmieszne, a wiele bardzo trafnych.

Panowie autorzy reprezentują (a przynajmniej tak twierdzą) nurt Against Modern Football. Podtytuł książki głosi "O tym co jest nie tak ze współczesną piłką nożną". Są przeciwko usnuwaniu miejsc stojących, lożom vip... 

namawiają nawet do siłowego przegonienia "fanów krewetek" ze stadionów - rozdział "Kanapka z krewetkami" 

... czy meczom w tygodniu. Pojawiają się jednak pewne paradoksy. Autorzy są np. fanami Michela Platiniego (rozdział "Michel Platini i rewolucja francuska"). Podobno on oddaje futbol kibicom, walczy z komercją i ogólnie fajnie, że w UEFA rządzi piłkarz. A co ruchem ultras ja się pytam i gigantycznymi karami za pirotechnikę podczas imprez Unii Europejskich Federacji Piłkarskich? Być może facet, który był przed Platinim był jeszcze gorszy, ale wiele trzeba poprawić. Powiem tylko, że mocno mnie to zdziwiło. 

Ponieważ należę do starannych czytelników przed samą treścią rzuciłem oko na krótkie życiorysy autorów. Jeden z nich pochwalił się, że sympatyzuje z St. Pauli. Ok, bez uprzedzeń pomyślałem i przeszedłem do pierwszego rozdziału. Lektura przebiegała bez większych zgrzytów aż do 120 strony. Wtedy natrafiłem na rozdział "Lewoskrzydłowi":

"Nasza wizja futbolu to pikantny mix  środkowo-angielskich tradycji lat pięćdziesiątych ze śmiałymi, neosocjalistycznymi utopiami. [...] Dla mnie socjalizm pochodzi z serca. Nie widzę powodu, dla którego tylko wybrane jednostki miałyby mieć wyłączność na szampana i duże domy."

Generalnie wizja wymarzonej wspolnoty kibiców wyglądała tak: żyjemy  kołchozie i kolektywnie chodzimy na mecze. Ciekawe czy autorzy pomyśleli o tym jak wyglądałyby represje policji wobec kibiców w takim ustroju. Ja podpowiem, pałki, gaz i czołgi. 

Nie chcę aby ta recenzja zniechęciła kogoś do przeczytania "Kompletnie konkretnie". To fajna lektura. Poza wyżej wspomnianymi rozdziałami moją uwagę zwróciły: Pociągi specjalne, Diabeł ubiera się u Prady, Klapki czy Jimmy Hill (świetna historia zmian w piłce nożnej). Warto sprawdzić tą książkę, chociażby po to aby wiedzieć, że są i tacy kibice.